"Piękna Bestia. Opowieść seksualnej niewolnicy Jędzy z Belsen" - Alberto Vazquez-Figueroa

Demonizacja nazistów jest w modzie, o ile można tak w ogóle powiedzieć. Niemniej oczywiste jest, że odkrywanie "mrocznych tajemnic" katów jest fascynujące i... dobrze się sprzedaje. Dlatego też moja recenzja będzie, jaka będzie - nie jestem w stanie stuprocentowo uwierzyć w wiarygodność przedstawionej historii, bo oprócz tego, że jest brutalna, to kończy się niemal happy endem. Bohaterka nie jest dla mnie wiarygodna. Zresztą sam narrator mówi, że nie wie, ile w tym prawdy, a ile wymieszanych z nią snów i fantazji. I czy bohaterka sama to wie.

Faktem jest, że tytułowa Piękna Bestia, czyli Irma Grese, istniała naprawdę i ogólne ramy jej historii można prześledzić choćby na Wikipedii. Grese naprawdę doniosła na swojego ojca, a następnie pracowała w Auschwitz-Birkenau. Była brutalna, ale jak daleko to szło - nie wiem. Tutaj przychodzi zawierzyć lekturze książki, która wprawdzie dużo opowiada o tym, jaka straszna była Grese, choć sama tytułowa "seksualna niewolnica" o swoich stosunkach z nazistką nie chce opowiadać. Zaledwie wspomina o gwałtach wibratorami i kijami od miotły. W związku z tym podtytułem można oczekiwać więcej. A tutaj zadowolona z siebie staruszka opowiada, jak przez lata oszukiwała Grese i w końcu ją wykiwała. Gratulacje! Ale ja jestem sceptyczna.

Książka jest napisana w formie pseudo-wywiadu wydawcy z Violetą Flores, a raczej monologu pani Flores i myśli wydawcy, które nie zawsze mają coś wspólnego z opowiadaną historią. W każdym razie nie mam pojęcia, co depresja jego żony, a także Alzheimer ojca (i w niedalekiej przyszłości jego samego) ma do zbrodni wojennych. Sam język jest przeciętny, historia z początku ciekawa, a później rozczarowująca - przynajmniej mnie.

"Piękna Bestia" jest książką mocno przeciętną. Wprawdzie wzbogaciła trochę moje spojrzenie na drugą wojnę światową i usilnie próbowała moralizować i przewidywać przyszłość, ale moja ogólna ocena oscyluje w okolicach trójki. Oceny, która ni grzeje, ni ziębi, chyba że jest się kimś więcej poza przeciętnym uczniem.

Komentarze

  1. Ja właśnie mam wrażenie, że ostatnio w modzie jest nie demonizacja nazistów, ale ich wybielanie. Z pewnością odcina się wizerunek nazisty od Niemca.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Recenzje filmowe - Kiedy Paryż wrze (19)

Alina się obnaża, czyli ekshibicjonizm sieciowy.

Stosik #3