"Ciemno, prawie noc" - Joanna Bator
Podobno wystarczy napisać książkę o wojnie i gwałtach, by zdobyła nagrodę.
Taki zarzut wystąpił pod adresem Joanny Bator oraz jury nagrody Nike. Muszę
przyznać, że to poniekąd prawda. Radosne książki nie zdobywają prestiżowych
nagród – trzeba pisać ciężko i o trudnych tematach. To ostatnie Bator udało się
spełnić, ale nie powiedziałabym, że „Ciemno, prawie noc” jest napisane jakimś
nadzwyczajnym językiem. Wręcz zaskoczyło mnie to, że czytałam taką… normalną
książkę, a nie coś nadmiernie egzaltowanego, czego się spodziewałam po
przyznaniu autorce najważniejszej polskiej nagrody literackiej.
Alicja Tabor opuściła Wałbrzych po śmierci ojca. Nie miała już nikogo z
rodziny, więc ruszyła w świat. Jako dziennikarka największego dziennika w
Polsce wraca do miasta, by napisać reportaż o zaginionych dzieciach. Okazuje
się jednak, że to nie tylko historia kryminalna, ale też rodzinna, historyczna,
wojenna, religijna i… demoniczna. Zdaje się, że Bator wyjaśnia demonami niemal
każde zło na świecie, po czym sama stwierdza, że tak w rzeczywistości nie jest.
Autorka tworzy miejscami własny język (choćby język kociar, czy też
nietypowy sposób zapisu wypowiedzi innych osób), przez co książka jest żywa. To
nie jest jeden ciąg fabuły, ale kilka historii złączonych w całość, które się
ze sobą łączą, choć z początku wydaje się to niemożliwe. Książka ta nabiera
charakteru i życia, aż zaczyna się wierzyć, że to wszystko prawda, że Bator ma
z każdym słowem rację, że ZŁO istnieje – to prawdziwe, pierwotne, nieuleczalne
i niewybaczalne. Autorka udowadnia, że istniało na przestrzeni czasu i będzie
istnieć już zawsze. Z pozornie banalnego kryminału tworzy ona historię
magiczną, ale też za pomocą demonizacji pokazuje poziom absurdu i zepsucia
społeczeństwa, w którym niemal nie pozostaje miejsca na rzeczy piękne. Świat
przedstawiony przez Bator jest brudny i brzydki.
„Ciemno, prawie noc” jest powieścią tak pełną treści i wyrazu, że nie
sposób się od niej oderwać. Jest to zbiór najróżniejszych indywiduów, które
przedstawione są z godną pochwały dbałością o szczegóły. To jedna z tych
książek, które zachwycają treścią, gdy język jest dość zwyczajny. To jedna z
książek mocno godnych uwagi, ale zdecydowanie nie jedna z tych, które zasługują
na Nike. Po przeczytaniu nie rozumiem decyzji jury, bo choć „Ciemno, prawie
noc” jest świetną książką, to na pewno nie uznałabym jej za najlepszą lekturę
roku 2013. Brakuje w niej czegoś, co można by określić mianem wybitności – samo
poruszanie problemów społecznych nie wystarczy.
Joanny Bator jeszcze nie czytałam książek, a ta wydaje się ciekawa.
OdpowiedzUsuńZ nagrodami już tak jest. Jedni się zachwycają, a inni czują niedosyt.