„Gringo wśród dzikich plemion” – Wojciech Cejrowski
Wydaje mi się, że nie lubię Cejrowskiego. I to nie z tego
powodu, dla którego nie lubi go większość ludzi (czyt. jego poglądów) – ze
zgoła innego. Wydaje mi się, że to za jego sprawą kupiłam bilety do Budapesztu.
Żeby tylko dokądś wyjechać. Poczuć to coś kosmate na karku. Trafić do dzikiego
miejsca, gdzie mówią w dzikim języku. Czyli po prostu – wyruszyć w dziką, tanią
i stosunkowo niedaleką podróż. I nic na to nie poradzę, że w dniu dzisiejszym
Węgry w moich oczach równają się z lasami amazońskimi.
Programu Cejrowskiego obejrzałam kiedyś pięć minut (nie
wiedząc, że to on). Moja przyjaciółka mówi, że lubi jego książki, ale jego
[poglądów] nie. Mimo to pożyczyła mi „Gringo wśród dzikich plemion”, który
czekał rok, aż znajdę dla niego czas. Myślałam, że to będzie coś mocno
naszpikowanego zdjęciami niczym Blondynka czy Kobieta. Tutaj jednak zdaje się
rządzić tekst. I dobrze, bo Cejrowski jest najlepszym gawędziarzem z dotąd poznanych
przeze mnie polskich podróżników. Przekonał mnie, że dżungla jest fajna, nie
ważne, że gryzie i tylko czeka, żeby mnie pożreć. I mówię to ja, która drapie
się cały czas, gdy tylko kot przyniesie kleszcza, bo myśli, że ją całą już
oblazły. A on opowiadał o wyciąganiu kilkunastu kleszczy z miejsca, gdzie
wzrokiem nie sięga. O odgryzających palce piraniach i zabójczych motylach
(SCHMETTERLING!) i Indianach, którzy się nie bawią w kotka i myszkę z bladymi
twarzami, tylko jeśli się wkurzą, to zabijają (lub tylko traktują środkami
paraliżującymi).
Spodobało mi się szczególnie, co może w moim wypadku wydać
się dziwne, jak opisywał księży na misjach. O ich podejściu do chrystianizacji
i o tym, jak przedstawiają je, wracając do ojczyzny (czyli zupełnie inaczej,
niż wygląda w rzeczywistości).
Cejrowski jest dowcipny. Jego złych poglądów (czyli
denerwujących mnie) nie spotkałam (a szukałam) i spędziłam kilka godzin w
dżungli, znając tylko trzy słowa (gringo, nóż, zabić), a dżungla robiła
wszystko, by mnie pożreć. Jedna rzecz, która na początku mi się podobała,
zaczęła mnie denerwować. Notoryczne powtarzanie „posłuchajcie”. Po trzecim
razie nie mogłam tego zdzierżyć.
To świetna książka podróżnicza. I z całą pewnością nie
ostatnia pióra Cejrowskiego, jaką przeczytam. Może jako postać jest kontrowersyjny,
ale jako pisarz-podróżnik jest dobry. Tego należy się trzymać. A potem sprzedać lodówkę i ruszyć w dzicz.
Uwielbiam tego pana :) Za wszystko .. za jego poczucie humoru, za to w jaki sposób przybliża nam inne kultury , ale nienawidzę go bo zawsze mu tak bardzo zazdroszczę, że tyle podróżuje !
OdpowiedzUsuńWpadnij do mnie
Masz rację! To jest powód do nienawiści! Ile bym dała, żeby pojechać z nim (lub bez niego) do dżungli amazońskiej i dać się pogryźć tym kleszczom i piraniom...
Usuńuwielbiam Cejrowskiego!
OdpowiedzUsuńjak ogladam jego programy to caly czas pysk mi sie smieje do telewizora
Do pewnego czasu bardzo lubiłam Pana Cejrowskiego. Do czasu aż zauważyłam jaki on jest zarozumiały, jak traktuje z góry te kultury, które odwiedza. To że nie znają oni praw fizyki, a biorą je one za magię, to nie powód do drwin.
OdpowiedzUsuńDlatego też podziękuję za jego książkę.
W tej książce czegoś takiego nie zauważyłam... Jeśli tak robi, to zasługuje na parę niemiłych epitetów.
UsuńRzeczywiście, jako człowiek Cejrowski jest bardzo irytujący. Ale podróżnikiem jest z powołania i tego nie można mu zabrać :)
OdpowiedzUsuń