"Czarna topiel" - Joyce Carol Oares
Joyce Carol Oates bawi się z czytelnikiem, gra w nieczystą grę, komplikując, przesuwając akcję w czasie zarówno do przodu i do tyłu, nakładając na siebie historie i osoby. Opowiada na niewielu stronach jeszcze krótszą historię, potęgując napięcie i utrudniając czytelnikowi podjęcie decyzji, czego zamierza on oczekiwać.
Jak już wspomniałam, historia jest krótka. Senator Kennedy wraz z młodą pasażerką wjeżdżają samochodem do wody. I właśnie ta sytuacja to faktyczny czas akcji – Kelly umiera, wierzy, marzy, nie rozumie. W tym czasie otrzymujemy przebłyski z przyjęcia poprzedzającego wypadek, a czasem też sny i wspomnienia z dalekiej przeszłości – czyje? Kelly, ale nie-Kelly. Zbieramy szczegóły, składamy je w całość. Czekamy na nieuchronny koniec, a choć ma się czasem wrażenie, że już się to czytało, że napisała jeszcze raz to samo, ale innymi słowami, napięcie rośnie, czytelnik wstrzymuje oddech, boi się wciągnąć do płuc czarną wodę i wypatruje – czego?
Oates stworzyła coś niesamowitego, co nie pozwala o sobie zapomnieć. Akcja – choć z perspektywy czasu wydaje się mało emocjonująca – nabiera nowych barw i wymiaru. Jest niczym guma do żucia – rozciągliwa, kolorowa, aromatyczna, ale blaknąca z każdą chwilą, by pogrążyć się w niesmacznej szarości, jednak wciąż zdolna do modelowania. Nie nudzi. Wciąga coraz mocniej, robiąc coś, co wydaje się momentami niemożliwe.
A później zostaje pustka. I mam wrażenie, że to uczucie będzie mi towarzyszyło po zakończeniu każdego z dzieł Oates – genialnej pisarki, która potrafi wywrócić świat na lewą stronę i wyjaśnić, że to przecież takie proste, trzeba tylko spróbować.
Jak już wspomniałam, historia jest krótka. Senator Kennedy wraz z młodą pasażerką wjeżdżają samochodem do wody. I właśnie ta sytuacja to faktyczny czas akcji – Kelly umiera, wierzy, marzy, nie rozumie. W tym czasie otrzymujemy przebłyski z przyjęcia poprzedzającego wypadek, a czasem też sny i wspomnienia z dalekiej przeszłości – czyje? Kelly, ale nie-Kelly. Zbieramy szczegóły, składamy je w całość. Czekamy na nieuchronny koniec, a choć ma się czasem wrażenie, że już się to czytało, że napisała jeszcze raz to samo, ale innymi słowami, napięcie rośnie, czytelnik wstrzymuje oddech, boi się wciągnąć do płuc czarną wodę i wypatruje – czego?
Oates stworzyła coś niesamowitego, co nie pozwala o sobie zapomnieć. Akcja – choć z perspektywy czasu wydaje się mało emocjonująca – nabiera nowych barw i wymiaru. Jest niczym guma do żucia – rozciągliwa, kolorowa, aromatyczna, ale blaknąca z każdą chwilą, by pogrążyć się w niesmacznej szarości, jednak wciąż zdolna do modelowania. Nie nudzi. Wciąga coraz mocniej, robiąc coś, co wydaje się momentami niemożliwe.
A później zostaje pustka. I mam wrażenie, że to uczucie będzie mi towarzyszyło po zakończeniu każdego z dzieł Oates – genialnej pisarki, która potrafi wywrócić świat na lewą stronę i wyjaśnić, że to przecież takie proste, trzeba tylko spróbować.
Uwielbiam Oates, a "Czarna topiel" wbiła mnie w fotel. Cały czas jesteśmy z Kelly, jesteśmy właściwie w jej głowie; mamy nadzieję, że to się skończy inaczej, a jednocześnie od pierwszej strony nie mamy złudzeń. Mocna, świetna rzecz. Minimalizm środków i maksymalna siła przekazu.
OdpowiedzUsuńNie mogę się zebrać do Oates. Coś mnie od niej odrzuca.
OdpowiedzUsuńPróbowałaś, czy tylko w głowie?
UsuńCzytałam 'Moja siostra, moja miłość' tej autorki już dość dawno, szczegóły uleciały z głowy, ale emocje pozostały. Mam nadzieję, że 'Czarna topiel' będzie dostępna w bibliotece, bo chcę powrócić do tej autorki :)
OdpowiedzUsuńTak na marginesie, to okładka nie podoba mi się ani trochę, ale przecież liczy się treść :)
czyatłam kilka książek Oates, pierwsza ponad 10 lat temu i była to "zabiore cie tam" nie podobała mi sie, uznałam ją za pretensjonalna i usiłującą byc na siłe bardziej, ale bardziej nie była. Potem jakies 2-3 lata temu trafiłam na "córkę grabaża", po prostu stała na półce i mowiła kup mnie kup. Kupiłam i wpadłam. Czarnej topieli nie czytałam jeszcze ale idzie do mnie "mama odeszła" i nie mogę się doczekać.
OdpowiedzUsuńMoja siostra moja miłośc była dobra ksiązką, choć sposób narracji, jakkolwiek zrozumiały dla treści książki, strasznie mnie irytował. Ale treść mocna
Postaram się przeczytać również książkę dla porównania. Film oceniam w skali 7/10, być może gdybym najpierw przeczytała książkę a później obejrzała film, również by mi się nie spodobał. Postać Weroniki jednak bardzo pasuje do mojej prezentacji, która brzmi ,, Obcy, inny, odmieniec w literaturze i filmie. Omów na wybranych przykładach" :)
OdpowiedzUsuńJestem w trakcie "Blondynki" moje pierwsze spotkanie z pisarką. Na początku ciężko było mi się wdrożyć w jej język, ale teraz wprost nie mogę się doczekać co będzie dalej. Uwielbiam Marilyn Monroe i podziwiam Oates za stworzenie czegoś tak dobrego. Oczywiście nie skończyłam jeszcze, więc nie wiem jakie emocje wywoła na mnie po skończeniu, ale już mam ochotę na więcej dzieł tej autorki. :)
OdpowiedzUsuńDobra recenzja dobrej książki - aczkolwiek ja nie byłam nią tak zachwycona. No ale nominacja do Pulitzera była :>
OdpowiedzUsuń