"Zupa z granatów" - Marsha Mehran

Są książki, które chodzą za mną dniami, miesiącami, latami... Które wyraźnie mi mówią "Przeczytaj mnie, nie pożałujesz". I ja je doskonale wyczuwam. Oczywiście zdarzają się też takie pozycje, które mówią mi nieśmiało, żebym po nie sięgnęła, jednak wtedy nie mam takiej pewności i efekty są różne. Ale "Zupa z granatów" mnie nie okłamała. Bardzo dobrze wiedziałam, czego się spodziewać. Nabrałam ogromnej pewności, że muszę ją przeczytać. I gdy wreszcie to zrobiłam... nie mogę się doczekać drugiego tomu. A przecież "Zupa z granatów" nie była czymś wyjątkowym.

Zdarzało mi się kilkakrotnie spotkać z opinią, że ta książka jest bardzo podobna do "Czekolady". Broniłam się przed tym, jednak w trakcie czytania również nie mogłam pozbyć się tego wrażenia. Na szczęście doszłam również do wniosku, że z tych dwóch książek wybrałabym właśnie "Zupę z granatów".

Marsha Mehran napisała książkę nader smakowitą, w której pełno jest irańskich rarytasów, na początku każdego rozdziału znajduje się zaś przepis na przedstawione w książce potrawy. A potrawy te przygotowują trzy siostry (chociaż, będąc dokładniejszą, powinnam powiedzieć, że dwie, bo trzecia woli romansować), które otworzyły Cafe Babilon w małym irlandzkim miasteczku. I tutaj powtarza się wątek z "Czekolady", gdzie nowo przybyłe zostają skazane na potępienie przez wysoko postawioną osobistość, która chce się ich za wszelką cenę pozbyć. Oczywiście miasteczko w znacznej większości przekonuje się do sióstr, po czym następuje happy end. Ale to przecież nie jest nic dziwnego, po tej książce można się było spodziewać takiego rozwiązania. Jest dość przewidywalna i z pewnością nie należy do wybitnej literatury, ale...

Zakochałam się w smakach dobiegających z niemal każdej strony. W przerysowanych czarnych charakterach i wyidealizowanych tych dobrych. I tym języku, który mnie do siebie przyciągał z każdym zdaniem coraz bardziej. I moją chęcią, by iść do sklepu i kupić wodę różaną, upiec słoniowe uszy, ugotować zupę z granatów i zamknąć się w Cafe Babilon, żeby słuchać opowieści o rewolucji w Iranie, z powodu której siostry musiały uciekać.

Książka jest niesamowita, uważam ją za lepszą od "Czekolady". Poza tym to moje pierwsze spotkanie z Serią z Miotłą. Nader udane i z całą pewnością nie ostatnie (bo muszę przeczytać drugi tom, no!). Gorąco polecam. Ale do czytania radzę wziąć sobie coś do jedzenia, bo inaczej się tej książki czytać nie da. Człowiek momentalnie głodnieje.

Komentarze

  1. Oj tak czytałam "Wodę różaną i chleb na sodzie". I nawet na moim blogu mam zdjęcie jednej potrawy pochodzącej z tej książki. "Zupę z granatów" jeszcze nie czytałam, ale zamierzam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam tę książkę i miałam takie same odczucia jak ty. Uwielbiam całą serie z miotła- polecam gorąco to niesamowicie ciekawe książki o kobietach.

    OdpowiedzUsuń
  3. Już już obmyślałam sobie komentarz "Nie spodziewałam się tego po tej książce, teraz bardzo chcę ją przeczytać", po czym słoniowe uszy mną wstrząsnęły i zebrało mi się na odruch wymiotny. Autentycznie cofnęło mi się pite właśnie cappucino. Brr. Wolę Czekoladę....

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam obie książki i zgadzam się z tobą, że "Zupa z granatów" jest lepsza.

    OdpowiedzUsuń
  5. Czyli muszę się w nią zaopatrzyć ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. bardzo miło wspominam tę książkę i faktycznie bez jedzonka przy lekturze się nie obejdzie. a tak na marginesie jaki tytuł ma II tom? nie wiedziałam, że takowy w ogóle istnieje...

    OdpowiedzUsuń
  7. cieszę się niezmiernie, że tak zaczęłaś "Serię z Miotłą" i jakoś podskórnie czuję, że Ci do gustu przypadnie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Dominiko, "Woda różana i chleb na sodzie".

    OdpowiedzUsuń
  9. Czytałam różne opinie o tej książce. Jedyni piszą, że bardzo dobrze się czyta, inni, że to strata czasu. Zachęcona Twoja recenzją sama się muszę przekonać jak to jest :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Widziałam ją już kilka razy i do mnie także krzyczy, że powinnyśmy się wreszcie poznać. No cóż... Może niebawem :)

    OdpowiedzUsuń
  11. skoro tak polecasz to być może przeczytam. ;) [http://toocloseforcomfort.blox.pl]

    OdpowiedzUsuń
  12. jeśli porównujesz coś do "czekolady" to przeczytaj "jeżynowe wino" - upiłam się tą książką...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Recenzje filmowe - Kiedy Paryż wrze (19)

Alina się obnaża, czyli ekshibicjonizm sieciowy.

Stosik #3