Salt - Phillip Noyce (2010)

Angelinę Jolie darzę niemal bezgranicznym uwielbieniem. Jest świetną aktorką, idealnie przystosowaną do ról, które obiera. I "Salt" pod żadnym pozorem mnie nie rozczarowało.

Angelina stała się prawdziwą kobietą (nie, żebym kiedykolwiek w jej kobiecość wątpiła). Jej role są dojrzalsze, nawet jeśli film, w którym gra, po raz kolejny należy do kina akcji. Coraz lepiej potrafi wcielić się w postać, ogarnąć nowe psychologiczne aspekty, pokazać, że zasługuje na każdą zdobytą przez siebie nagrodę i nawet na te, których nie udało jej się zgarnąć. Emanuje niesamowitym seksapilem i, chociaż jej uroda nie należy do wybitnych, jest uznawana za jedną z najpiękniejszych kobiet świata. I definitywnie należy do grona moich ulubionych aktorek (obok Meryl Streep, Amandy Seyfried oraz Audrey Hepburn i Kate Winslet - z czego te dwie ostatnie to tak, by zapełnić worek aż po brzeg). I chyba jedynym powodem, dla którego obejrzałam "Salt" był fakt, iż w nim zagrała.

Był jeszcze jeden aktor, który mnie zaskoczył. To Daniel Olbrychski. Szczerze się nie spodziewałam spotkać w tym filmie żadnego polskiego aktora, ponieważ polskie kino to raczej niedostępna enklawa, poza którą nie wydostaje się nic, ani też nic nie napływa do środka. Dostrzegłam, że jest on naprawdę dobry w tym, co robi.

Ale może powiem coś o samym filmie. Powinnam zacząć od tego, że nie można nikomu wierzyć. W "Salt" house'owskie everybody lies nabiera całkiem nowego, dosłownego, znaczenia. Tutaj wszystko się zapętla, widz ma wrażenie, że trafił do jakiejś maszyny, z której zaraz coś wyskoczy i go zastrzeli. Ale to nie jest bezmyślny film o zabijaniu. Ta historia jest głębsza. Opowiada o poświęceniu, wierze, miłości i zasadach, których należy przestrzegać. Nie ma tutaj zaufania. Każdy jest zdany tylko na siebie.

Film jest w pewien sposób klasyczny. Ma w sobie trochę nostalgii, która nadaje mu nowego wymiaru. Co prawda ostatnia minuta może jednocześnie zaskoczyć, zniesmaczyć i zirytować (a przez co wpłynąć na odbiór całości), jednak... jestem zachwycona. Bo nareszcie ktoś tajnym potrójnym agentom dodał uczuć i wartości. A co najważniejsze - prawdziwego charakteru.

Komentarze

  1. Chciałam coś powiedzieć i zapomniałam xD. A. Dlaczego Olbrychski Cię zaskoczył? Przecież trąbiono o tym na prawo i lewo, a i ja mam wrażenie, że Ci o nim mówiłam xD. Bardzo dobra recenzja :).

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj ja też mam ochotę na ten film :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaskoczył, ponieważ, gdyż... ignoruję wszelakie głosy ze świata zewnętrznego xD. Ja widziałam tylko "Salt", Angelinę i fakt, że muszę obejrzeć. Reszta nie przedstawiała dla mnie znaczenia. I wydaje mi się, że o nim nie mówiłaś. A nawet jeśli, to bardzo mało, dlatego uznałam, że jest godzien mej ignorancji względem jego osoby xD.

    OdpowiedzUsuń
  4. Aneto, to leć i oglądaj!

    OdpowiedzUsuń
  5. Miałam zamiar iść do kina na ten film, ale jakoś nie wyszło. Muszę go obejrzeć w najbliższym czasie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Czekałam na jakąś recenzję tego filmu bo byłam ciekawa opinii i teraz już wiem że muszę obejrzeć:)) Rozumiem uwielbienie dla Angie ( chociaż u mnie na pierwszym miejscu w rankingu platonicznego uwielbienia dla kobiety jest zdecydowanie Kate Winslet:)), bo to cudowna kobieta i również staram się oglądać z nią wszystkie filmy. Ale po "Wanted", którzy mi się bardzo nie podobali, bałam się że to będzie coś podobnego.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Zachęciłaś mnie do obejrzenia :) Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  8. Aj, aj ... zabolało. Stawiasz Angelinę Jolie obok takiej legendy jak Audrey Hepburn ?? Lubię i szanuję Jolie, ale niestety nie dorasta ona Audrey do pięt.

    OdpowiedzUsuń
  9. Marto, nie oglądałam "Wanted" i muszę to zrobić. Zobaczymy, co pomyślę :).

    Przyjemnostki, legendy zawierają w sobie jedynie ziarno prawdy ;). Wręcz stawiam Angelinę nad Audrey. Ale wiesz, to kwestia gustu. Łatwiej byłoby je porównać, gdyby grały w jednym typie filmów i jednym momencie historii kina. A ja po prostu wolę Angelinę. Może dlatego, że jest bardziej namacalna.

    OdpowiedzUsuń
  10. O... Zapomniałam! Aj! Zapomniałam o tym filmie!

    Parę miesięcy temu oglądalam na kanale rosyjskiej telewizji program o Salt i strasznie chciałam ten film zobaczyć. A potem zapomniałam :P Dzięki za przypomnienie! Kusicielko :P

    OdpowiedzUsuń
  11. Ależ proszę! Teraz ja muszę dla Ciebie jakiś pseudonim wymyślić :D.

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo się cieszę, bo ogromnie chciałam obejrzeć ten film. Angelinę uwielbiam w "Kolekcjonerze kości", to teraz kolej na "Salt".
    Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  13. Moim zdaniem film jest zdecydowanie nieudany:) Obejrzałam go z mamą, która chciała zobaczyć Olbrychskiego obok Jolie, ale razem ze mną się zawidoła. Angelia wyglądała w nim jak taki patyczak skaczący po samochodach:) Obejrzałyśmy później "Oszukaną", która mnie zachwyciła:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Saro, "Oszukana" to zupełnie inna bajka. Ale ja i tak uważam, że ten film jest świetny. Może nie tak jak "Oszukana", ale... :D.

    OdpowiedzUsuń
  15. Dla mnie "Salt" to takie coś ot, na odprężenie. Angelina w tej grzywce i czarnych włosach - musze jej to oddać, jest szalenie seksowna! I ja wolę już "Salt" niż "Wanted"...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Recenzje filmowe - Kiedy Paryż wrze (19)

Alina się obnaża, czyli ekshibicjonizm sieciowy.

Stosik #3