Eksperyment.

Nie wiem, czy nie jest za wcześnie na podsumowania, w końcu do jutra zostały jeszcze niemal dwie godziny... Ale teraz mój telefon rozbrzmiał słowami "Got a...", popatrzyłam (z ogromnym zdziwieniem), kto tak bardzo mnie kocha, żeby puścić mi sygnał i okazało się, że bynajmniej nie ta osoba, której się spodziewałam. Objawiła się postać, z którą nie widziałam się miesiąc, a nie miałam żadnego kontaktu od jakiś trzech tygodni. I chwilowo na tym się skończyły rewelacje. No, ale poczekajmy jeszcze parę minut, a może dostanę SMSa...

Chciałam podsumować dzisiejszy dzień, który był dniem eksperymentu, a mianowicie zastanawiałam się, ile osób będzie pamiętać o tym, że mam dzisiaj urodziny. Bez żadnej najmniejszej wzmianki, aluzji, czy natarczywego obwieszczanie tego całemu światu. Okazało się, że... zdumiewająco dużo. Co ja bym zrobiła bez portalu typu Facebook, czy Nasza-Klasa! Wtedy może moje doświadczenie miałoby jakiś sens. A tak to powiadomienia poleciały do połowy Polski, a właściwie wszystkich jej części, w których mam znajomych. To przerażające. Ale poczułam się cudownie, gdy osoby, które są mi bliskie, nie ograniczyły się do zwyczajnego "Wszystkiego najlepszego!", tylko pokazały mi, że to dla nich też jest ważne, że kiedyś się urodziłam. Więc przestałam się przejmować eksperymentem, z gorącym postanowieniem usunięcia daty urodzenia na portalach społecznościowych, żeby móc przeprowadzić eksperyment na nowo w przyszłym roku.

Urodziny przebiegły następująco: o 3:30 obudził mnie SMS od mojego byłego z życzeniami. Następnie nie mogłam spać, gdy zadzwonił budzik mamy, kot poleciał do niej do sypialni, potem wstałam o 10:28. Usiadłam przed szanownym komputerem, gdzie spędziłam cały dzień. Do moich łask wróciły filmy Bollywood, obejrzałam ostatnie odcinki obecnych serii "House'a" i "Gossip Girl", w międzyczasie wyklinając scenarzystów oraz czas wakacyjny. W chwili obecnej pozostałam bez moich wszystkich seriali. I na tym skończę swój wywód, bo irytacja związana z głodem serialowym nie pozwala mi na opisanie dokładnie mojego dnia. Może to i dobrze, ponieważ i tak polegał on wyłącznie na wyjadaniu resztek żywności zgromadzonej w domu.

Gute Nacht!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Recenzje filmowe - Kiedy Paryż wrze (19)

Alina się obnaża, czyli ekshibicjonizm sieciowy.

Stosik #3