"Jak zostałam wiedźmą" - Dorota Masłowska

Rzadko daję się tak wpuścić w maliny! Za bardzo wierzę tytułom, okładkom i opisom (a czasem także recenzjom!), by wyszło mi to na dobre. I tak samo było w przypadku książki Masłowskiej - naprawdę spodziewałam się autobiografii w ładnej formie - czegoś w rodzaju baśni. A tu nie dość, że dostałam współczesną bajkę, to jeszcze w dodatku w ogóle nie dla dzieci, bo to brutalna wręcz satyra na współczesne społeczeństwo oraz wychowanie. Cóż, moi Drodzy, ta książka wywołała we mnie ogromną frustrację, bo póki ktoś mi nie udowodni, że Masłowska ma wąsy i zjada dzieci, będę się czuła oszukana.

"Jak zostałam wiedźmą" to bajka w bardzo klasycznej formie. Wiersz z przesłaniem. Bajka niezwykle współczesna, która krytykuje konsumpcjonizm, technologie i zanik kultury za pomocą historii wiedźmy, która pragnie zjeść niegrzeczne dzieci i dzięki - nie do końca dobrowolnej - pomocy grzecznej dziewczynki na bujanym koniku podróżuje przez krainę snu, by znaleźć chłopca, który zakłóca świętość sztuki teatralnej poprzez zajadanie się chipsami i grą na iPhonie (przynajmniej dopóki nie padnie mu bateria).

Po pierwsze forma nie przypadła mi do gustu. Nie lubię poezji w żadnej formie, bo jak coś się rymuje, to mnie frustruje (szczególnie gdy - jak tutaj - czasem na siłę musiałam się doszukiwać rymów w połowie linijki - niestety moje zajęcia z rytmu zdecydowanie zaszkodziły tej nierytmicznie skrzypiącej lekturze), a tu mnie nikt nie ostrzegł, że czeka mnie taka (nie)estetyczna przygoda. Tak samo ilustracje - może i ładne, ale zupełnie nie w moim guście. Najgorsza z tego wszystkiego okazała się sama historia, która posiadała zaledwie nieliczne elementy, które do mnie przemówiły (np. zabawne refreny - o ile nie pojawiały się za często, albo stosunek dziewczynki do konika, który z pewnej przyczyny był mocno ambiwalentny). Dopiero pod koniec zaczęłam się do tej książki przekonywać. Na szczęście jest ona tak krótka, że moje cierpienie się skończyło, zanim zdążyłam się w nim zatopić (czytałam w wannie, więc mogło się to skończyć tragicznie).

Nie oznacza to jednak, że "Jak zostałam wiedźmą" to książka zła do szpiku kości! O nie! Wprawdzie czytanie jej okazało się mordęgą, ale przesłanie (wprawdzie zdecydowanie zbyt przesadne i über-dosłowne jak na bajkę) pokazuje, że Masłowska ma świetny zmysł obserwacyjny, jeśli chodzi o współczesne społeczeństwo. Chciała jednak za dużo - jak na ironię osiągnęła dokładnie to samo, co w swojej historii tak bezlitośnie krytykuje - przez co wyszło jej za mało. Sam pomysł jest dobry, nawet bardzo, ale wykonanie zdecydowanie poniżej przyzwoitego poziomu. Jedynie drobiazgi ratują tę książkę przed ogniem piekielnym, lecz jest ich niestety za mało. Ostatecznie jest to książka znośna, a gdy podejdzie się do niej bez oczekiwań - może być nawet dobra. Oczywiście pomijając warstwę językową, która mnie tak mocno skrzywdziła. Ja nie wiem, za co Masłowska dostała te swoje nagrody. Chyba przed wiedźmowaniem musiała napisać coś dobrego. Nie wiem, nie czytałam, ale po tej lekturze zdecydowanie bym jej nikomu nie polecała...

Komentarze

  1. Kompletnie nie rozumiem fenomenu Masłowskiej. Ja zatrzymałam się na jej pierwszej książce, której nie przeczytałam nawet w połowie, bo była tak beznadziejna. Być może jestem prostolinijna i w ogóle się nie znam, ale jeśli ktoś przekazuje wielkie życiowe prawdy za pomocą miliona przekleństw, to nie ma nic ciekawego do przekazania. Jakie są inne książki - nie sprawdzałam i nie sprawdzę. Jest wiele lepszych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przypomniałam sobie, że na zajęciach porównawczych z tłumaczeń zajmowaliśmy się "Pawiem królowej" (znaczy inni się zajmowali, bo ja wtedy bardzo intensywnie czytałam chyba Greya czy coś takiego niezobowiązującego...) i chyba już tam obił mi się o oczy dziwny język, ale powyższa książka mnie zdecydowanie przerosła. Nie czytaj jej swojej córce!

      Usuń
  2. Oglądałam tylko film na podstawie jej pierwszej książki i po nim już nie sięgnęła bym po jej książki ....jeżeli film oddawał ducha książki a tak się wydawało to ja więcej Masłowskiej nie chcę....ale ja jestem wychowana na innej literaturze więc być może jednak się nie znam na tej nowoczesnej ......

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Recenzje filmowe - Kiedy Paryż wrze (19)

Alina się obnaża, czyli ekshibicjonizm sieciowy.

Stosik #3