"Handlarz śmiercią" - Sara Blædel


Są kryminały dobre i kryminały skandynawskie. Możliwe, że tym stwierdzeniem urażę wielu fanów Larssona i innych pisarzy tego typu, jednak tak wygląda mój podział. O Camilli Läckberg wyrażałam się z lekką irytacją, choć jej książka wzbudziła we mnie sympatię (i wciąż siedzi mi gdzieś w głowie), to już wtedy wiedziałam, że to nie gatunek dla mnie. Dwukrotna próba przeczytania Millenium uświadomiła mi to równie dobitnie wraz ze swoimi rozwlekłymi opisami. Ja się jednak nie poddaję i spróbowałam czegoś nowego. „Handlarza śmiercią” duńskiej autorki.

Moja opinia nie będzie bardziej pozytywna niż ta „Księżniczki z lodu”, jednak zdecydowanie lepiej mi się ją czytało niż „Mężczyzn, którzy nienawidzą kobiet” (przysięgam, przeczytam kiedyś, podobno po trzystu stronach idzie z górki). Nie czułam tutaj fascynacji, tempa akcji, ani niezwykle ciekawych bohaterów. Fabuła zaś nie tyle przewidywalna, co ograniczona. Bardzo nie lubię takich zabiegów, jakim poczęstowało mnie zakończenie. Nie lubię schematycznych postaci. A już z całą pewnością nie lubię, gdy autor nie daje mi możliwości pobawienia się w detektywa, który szuka mordercy. Owszem, prawdopodobnie mogłam to zrobić, jednak książka sama w sobie należy do takich, które odbierają mi chęć do myślenia, ponieważ nie dostaję iskry zakochania się w jakimkolwiek elemencie składowym powieści.

Jest jednak jedna postać, o której powiedziane jest mało, a która wzbudziła moje zainteresowanie – to tajemniczy Fin. I z początku mnie nawet fascynował, dopóki nie zostało mi to zepsute. Wydaje mi się, że w „Handlarzu śmiercią” chodzi bardziej o pokazanie bohaterów, ich życia i cech charakteru (których uzasadnienie pojawia się z rzadka, a oni sami wydają się być do siebie nawzajem bardzo podobni) niż samej intrygi. Nie miałam ochoty szukać mordercy. Nie zależało mi na jego znalezieniu. Ani tym bardziej uzasadnieniu zbrodni oraz całej tej drogi do znalezienia go. Tak samo nie lubię dzieł przypadku w kryminałach. Co więc mi się podobało?

Czytało się lekko, rozgryzałam trochę nazwy własne, podobają mi się imiona bohaterek, działanie policji i dziennikarzy. Podoba mi się okładka, nie podoba tytuł, który zdaje mi się być trochę (zaznaczam – trochę) nieadekwatny do treści. To nie jest książka, którą poleciłabym komuś bez wyrzutów sumienia. Raczej miłośnikom tego gatunku, do których ja nie należę. Ma swoje zalety, ale należy do grupy książek, które mnie „ni to grzeją, ni ziębią”. Nie nauczyła mnie ta książka niczego. Niegroźna, do przeczytania. I nie dla mnie.

Komentarze

  1. Widzę, że miałaś do czynienia z książkami Stega Larssona, wobec czego mam pytanie ( zamierzam się z nimi zapoznać ) - czy warto? Odnoszę wrażenie, że wszyscy są nimi zachwyceni. Tymczasem może to tylko wynik kampanii promocyjnej? O "Handlarzu śmiercią" słyszałam już wcześniej, ale jakoś nie nie zainteresował... Może tym razem się przekonam ;)
    Zapraszam na mojego bloga - jest całkiem nowy, wobec czego będę wdzięczna za wskazówki i komentarze ;)
    http://papierowa-laka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak już wspomniałam - przez Larssona nie przebrnęłam. Nie mogę pokonać nawet początku, choć cały czas próbuję, dlatego uważam, że nie jestem wystarczająco kompetentna, by odpowiedzieć na Twoje pytanie :). To nie jest mój typ literatury :).

      Usuń
  2. Larssona lubię, Lackberg nie- różnie ze mną jest. Toteż kiedy miałam możliwość otrzymania tej książki odmówiłam, bo nie zainteresowała mnie ani trochę. Za to niedawno dostałam książkę duńskiej autorki (kryminał oczywiście), więc... nic w przyrodzie nie ginie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oho wyjdzie, że jestem niekonsekwentna... Wyobraź sobie moje zaskoczenie kiedy otworzyłam paczkę z tą książką! Widać musiało mnie coś w niej zainteresować... :P
      No nic przekonam się na własnej skórze jak to jest z tą książką ;P

      Usuń
    2. Pocieszy Cię, że ja w ogóle nie wiedziałam, co zamawiałam w tym miesiącu do recenzji? xD. Taki miesiąc, a nie brak konsekwencji xD.

      Usuń
    3. Z tym, że pierwszy raz miała taką sytuację. No ale pocieszyłaś mnie ;D

      Usuń
  3. W zasadzie zgadzam się z Twoim zdaniem co do tej książki. I tak jak Ty żałuję, że zniszczono postać Fina i przedstawiono go na końcu jako naiwnego i niekompetentnego :(
    Czy Ty też wyczuwasz, że mógłby być z Camillą? Nie wiem czemu, ale odniosłam takie wrażenie :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem, także to wyczuwałam i brakowało mi rozwoju, ale może w dalszych częściach? :)).

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Recenzje filmowe - Kiedy Paryż wrze (19)

Alina się obnaża, czyli ekshibicjonizm sieciowy.

Stosik #3