"Czarna topiel" - Joyce Carol Oares
Joyce Carol Oates bawi się z czytelnikiem, gra w nieczystą grę, komplikując, przesuwając akcję w czasie zarówno do przodu i do tyłu, nakładając na siebie historie i osoby. Opowiada na niewielu stronach jeszcze krótszą historię, potęgując napięcie i utrudniając czytelnikowi podjęcie decyzji, czego zamierza on oczekiwać. Jak już wspomniałam, historia jest krótka. Senator Kennedy wraz z młodą pasażerką wjeżdżają samochodem do wody. I właśnie ta sytuacja to faktyczny czas akcji – Kelly umiera, wierzy, marzy, nie rozumie. W tym czasie otrzymujemy przebłyski z przyjęcia poprzedzającego wypadek, a czasem też sny i wspomnienia z dalekiej przeszłości – czyje? Kelly, ale nie-Kelly. Zbieramy szczegóły, składamy je w całość. Czekamy na nieuchronny koniec, a choć ma się czasem wrażenie, że już się to czytało, że napisała jeszcze raz to samo, ale innymi słowami, napięcie rośnie, czytelnik wstrzymuje oddech, boi się wciągnąć do płuc czarną wodę i wypatruje – czego? Oates stworzyła coś niesamowite...