"Królestwo czarnego łabędzia" - Lee Carroll

Kolejna seria urban fantasy. Zafascynowało mnie okładkowe wspomnienie o puszce Pandory i chciałam zobaczyć, jak to będzie funkcjonowało w książce. Zostałam więc wysłana do Nowego Jorku, gdzie seria dziwnych wydarzeń, spowodowanych czymś mniej dziwnym, doprowadziła do stanu przypominającego ten po otwarciu puszki. Bo i coś na jej kształt się tam znalazło.

Bardzo spodobało mi się przedstawienie artystów i ich wizji świata. Malarstwo, muzy, duszki i postacie z mitów, które żyją w naszym świecie, ukryte przed ludzkim wzrokiem. Nie jest to całkiem rzadkie w tego typu literaturze, jednak barwność postaci w kontrastowym przedstawieniu z ponurą, mglistą atmosferą sprawia, iż "Królestwo czarnego łabędzia" można postrzegać jako coś odmiennego. Mamy światło i mrok. I to bardzo ładnie się ze sobą komponuje.

Podoba mi się również, że bohaterowie nie są jednoznacznie dobrzy czy źli. Nie znoszę czarno-białych charakterów, a Lee Carroll uchronili mnie przed nimi. I umieścili akcję w mieście, o którym sobie cicho marzę, które w tej mgle wyglądało naprawdę interesująco i nieustannie kojarzyło mi się z filmem "Kolekcjoner kości".

Mimo to większość fabuły uważam za całkiem przewidywalną, oklepaną i dość słabą. Nie zainteresowała mnie ta książka na tyle, by kiedyś sięgnąć po kolejną część, nie odczuwam do niej dużego przyciągania, choć było bardzo miło. Miłość do wampira mnie przerasta. Królowie wróżek są interesujący. Ale o kwestii artystów już mówiłam. Książka ma parę mocnych punktów, ale całokształt mnie nie powalił ani humorem, ani inteligencją, ani fabułą. Jedynie poszczególnymi, wyizolowanymi elementami.

Książka nie jest zła, ale nie jest również wspaniała. Ma wiele wad, które może zostaną wyeliminowane w kolejnych częściach. Ja nie jestem przekonana.

Za książkę dziękuję wydawnictwu Prószyński.

Komentarze

  1. Ta książka zbiera bardzo skrajne recenzje, mimo to jestem jej bardzo ciekawa, chociaż czuję, że może mnie rozczarować, ale co tam do odważnych świat należy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba mi się okładka, fabuła już nieco mniej:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mimo tych paru wad, które wychwyciłaś ja jednak mam ochotę przeczytać tę ksiązkę. Jest w niej coś takiego co przyciąga i fascynuje i muszę sama odkryć co to.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale się cieszę, że jej nie wzięłam xDD.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem w trakcie lektury, niebawem porównamy wrażenia :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeżeli będzie okazja przeczytam tę książkę :)

    OdpowiedzUsuń
  7. A ja dopiero zaczęłam czytać :)
    Już się cieszę, że to nie kolejna rozemocjowana nastolatka, jak na razie postać głównej bohaterki jawi mi się dobrze ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. wiekszość osób,które czytały tę książkę ,ma podobne zdanie do twojego ,tak więc nie śpieszy mi się z jej lekturą

    OdpowiedzUsuń
  9. Chciałam kupić tę książkę, ale powstrzymałam się i czytałam recenzje. Postanowiłam, że jednak sobie odpuszczę. Jakoś mnie do niej nie ciągnie, chodź okładka bardzo ładna.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja dam im drugą szansę, tym bardziej że tom drugi już chyba wyszedł po angielsku. Mogli zrezygnować z tego wampira, ale wybaczam im- mam słabość do ożywiania postaci literackich w powieściach :). Choć Oscar Wilde zrobił to z W.H. lepiej.

    OdpowiedzUsuń
  11. Właśnie to czytam... Po setnej stronie pojawił się wampir i jest mi źle. Sygnety i biżuteria jest ekstra, ale... przede mną 300 stron i miłośc do wampira. Umrę! Aaaaa!

    OdpowiedzUsuń
  12. Kiedy zaczynałam czytać Twoją recenzję nie miałam dobrego nastawienia. Czytając dalej Twoją wypowiedź, tylko utwierdziłąm się w przekonaniu, że raczej nie przeczytam tej publikacji ;P

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Recenzje filmowe - Kiedy Paryż wrze (19)

Oddam Nianię w dobre ręce - i to jak najbardziej materialnie - konkurs, losowanie, czy jak tam zwał...

"Dziewczyna o szklanych stopach" - Ali Shaw