„Jak niechcący spowodowałem upadek światowego koncernu” - Harosław Jaszek


Co nieco słyszałam o autorze, były to słowa raczej pochlebne, dlatego chciałam przeczytać jego książki, szczególnie tę jedną. Rozmiary ma ona niepozorne – pozornie czyta się szybko. Mi jednak się to trochę dłużyło. I jedynym powodem, który za tym przemawia, jest to, że korporacje, firmy PR i inne rzeczy zarządzające dużą ilością zasobów ludzkich chyba już mnie nudzą, bo za każdym razem są pisane o tym samym.

„Jak niechcący spowodowałem…” obnaża rzeczywistość ukrytą pod warstwą pozorów – bo czy większości z was nie wydawało się, że działanie wielkich firm jest jasne i klarowne, każdy przynajmniej trochę wie, co ma robić i wszystko jest sprawne? Okazuje się (i oceniam to nie na przykładzie tylko tej jednej pozycji), że tak naprawdę wszędzie panuje chaos, nikt niczego nie rozumie i nie mam zielonego pojęcia, dlaczego jeszcze jakakolwiek duża firma utrzymuje się na rynku, bo biorąc pod uwagę logikę, wszystkie powinny upaść tuż przed otwarciem drugiej filii. Jakimś cudem udaje im się przetrwać. I właśnie to mniej więcej opisuje Harosław Jaszek. Ten dziwny cud przetrwania. Do momentu przypadkowego upadku.

Książeczka jest ironiczna, choć nie na ten sposób, który lubię. Opowiada o paradoksach, bezsensie i bezmyślności pracodawców, którzy zamiast poprawiać sytuację, pogarszają ją – czy to przypadkowo czy celowo – nieistotne. W trakcie lektury bardzo poważnie się zastanawiałam nad swoją pracowniczą przyszłością – czy ona ma sens? Rzeczywistość w tego typu literaturze jest zazwyczaj bardzo szara i naprawdę odechciewa się czytelnikowi kiedykolwiek podjąć się jakiegoś zajęcia. Może autor próbował przedstawić to na sposób humorystyczny, jednak nie odniosło to w moim przypadku spodziewanego efektu, raczej wprawiło w przygnębienie.

Wiem, że wielu osobom podobała się ta książka. Może gdybym nie odebrała jej tak bardzo osobiście i nie próbowała wyobrażać sobie własnej przyszłości, spodobałaby się i mi.

Za książkę serdecznie dziękuję portalowi

oraz wydawnictwu IMG Partner.

Komentarze

  1. No cóż, ja raczej nie poczułam zainteresowania tą książką. Nie przemawia do mnie tematyka ani ogólny zarys, więc nie będę jej usilnie szukać, chyba że przypadkowo trafi w moje ręce, to przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam i dużo wspólnego z moją przeszłością odnalazłam w tej książce

    OdpowiedzUsuń
  3. Te wszystkie wielkie koncerny mają to do siebie, że tak naprawdę chyba nikt nie wie w jaki sposób, jakim cudem istnieją i utrzymują się jakoś przy życiu.
    Nie wiadomo też, które przedsiębiorstwo, jaki pomysł na biznes będzie hitem, a jaki kitem i całkowitym niewypałem.

    Niniejszym nie zazdroszczę przedsiębiorcom i sama raczej nie pójdę w tym kierunku. Może dlatego, że podobnie jak Ciebie i mnie to piekielnie nudzi :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam o pozycji, przy okazji wyboru pozycji od Sztukatera i przyznam, że już wtedy intrygowała mnie. Przyznam, że choć jestem ciekawa genezy wielkich przedsiębiorstw, sama nigdy nie wybrałabym się w kierunku zakładania takowego koncernu.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Recenzje filmowe - Kiedy Paryż wrze (19)

Oddam Nianię w dobre ręce - i to jak najbardziej materialnie - konkurs, losowanie, czy jak tam zwał...

"Dziewczyna o szklanych stopach" - Ali Shaw