"Emancypacja Mary Bennet" - Colleen McCullough

Gdybym była Jane Austen, przewracałabym się w grobie. I już nawet nie chodzi o to, że ktoś się pokusił o napisanie ciągu dalszego "Dumy i uprzedzenia", ale o wyrządzoną bohaterom i atmosferze epoki krzywdę.

Główną bohaterką jest Mary Bennet. Środkowa córka, pogardzana przez wszystkich, zakopana w książkach religijnych. Po siedemnastu latach od akcji "Dumy i uprzedzenia" umiera matka i Mary nagle staje się wolna - oczywiście tylko w pewnym sensie. Przeciwstawia się Darcy'emu i pragnie napisać książkę o niedoli biedaków w Anglii. Pod żadnym pozorem nie chce mieć nic wspólnego z mężczyznami, a, co ciekawsze, nie zdaje sobie sprawy, że przez te siedemnaście lat stała się... piękna.

I to jest najmniej rażąca rzecz w powieści. W ciągu dalszym dowiadujemy się, że Darcy już nie jest ideałem, a okropnym despotą, że Lizzy została "kupiona". Lydia to alkoholiczka i ladacznica. Jane jest nadwrażliwą histeryczką. Bingley ma kochankę gdzieś na końcu świata (w ogóle wydaje mi się, że Colleen go nie lubiła, ponieważ bardzo szybko wyjechał i do końca książki pojawiał się jedynie we wzmiankach). Caroline została despotyczną starą panną. Kitty zaś wyszła za mąż za staruszka, który szybko umarł, przez co mogła się ona cieszyć stanem wdowieństwa, który bardzo jej odpowiadał. I to w sumie najciekawsza ze "starych" postaci.

Po przemieszaniu wszystkiego, dodaniu nieprawdopodobnych wydarzeń oraz nader naciąganych rzeczy, w czym doprowadzenie mnie do nieustannego kojarzenia z "Ojcem chrzestnym", gdy pojawiał się w książce Ned Skinner (człowiek, który zrobiłby dla Darcy'ego dosłownie wszystko), efektem stała się ta książka. Frustrowała mnie jak mało co, dopóki autorki nie zmęczyło opisywanie wszystkich bohaterów tak, jak opisywała i nie zaczęła ich powoli doprowadzać do "stanu normalności", a ja przestałam widzieć jakikolwiek związek z "Dumą i uprzedzeniem". Mimo to książka jest dość przyjemna, chociaż nie ma co liczyć na poczucie ducha epoki, ani na jakieś wybitne psychologie postaci. Mimo różnic wszystkie wydawały mi się takie same. No, może pomijając Mary. Za to ostatnie kilkadziesiąt stron jest naprawdę dobre, ciekawe i porywające. Ale to tylko kilkadziesiąt na przeszło 450...

Rzecz jasna książka nie jest jakaś tragiczna. Ale przed czytaniem nie warto się nastawiać na coś niesamowitego, bo "o, tam jest Darcy!". Bo ten Darcy to... pozwólcie, że się nie wypowiem.

Komentarze

  1. Miałam tę książkę w ręku w Empiku, ale po przeczytaniu kilku stron z środka, odrzuciłam ją od siebie, spluwając przez lewe ramię (dyskretnie). Moje uwielbienie dla Dumy i uprzedzenia nie pozwoliłoby mi chyba czytać tego typu herezji...

    W ogóle, coraz bardziej wnerwia mnie to, że tylu autorów próbuje coś ugrać na popularności Jane Austen. Właśnie wczoraj skończyłam Klub miłośników Jane Austen i jestem zniesmaczona. :/

    OdpowiedzUsuń
  2. Genau, genau, genau. Przypomniałaś mi jeszcze o tym wypięknieniu Mary. Wyjaśnienie tego zjawiska jest tak idiotyczne i naciągane, że autorce chyba już nie starczało pomysłów, jak to pociągnąć, rozwinąć. Straszne. Ciekawe spostrzeżenie wobec Bingleya ^^.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja nie przepadam za "dalszymi ciągami", szczeglnie gdy biorą się za to inni autorzy. Rzadko się zdarza, żeby ktoś przeskoczył oryginał, a najczęściej czytelnik jest wkurzony, bo przecież zupełnie inaczej sobie wyobrażał ciąg dalszy. Ja czytałam "Dziwne losy Adelki" Emmy Tennant,(zresztą ona chyba też napisała kontynuację "Dumy I Uprzedzenia") czyli kontynuację Jane Eyre i nie byłam zachwycona. Ciężko jest oddać komuś atmosferę dzieł pisanych ponad 100 lat temu. A właśnie to sprawia, że tak bardzo lubimy te książki, bo mają specyficzny klimat, którego nie można odnaleść w dzisiejszych czasach.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie cierpię parodii, pastiszów, kontynuacji i innych cudów, które dowodzą temu, że niektórzy autorzy nie potrafią nic wymyślić i żerują na tym, co stworzył już ktoś inny.
    Nie tknę, nie ma opcji :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Marto, możliwe, że masz rację. Ale niektórzy potrafią stworzyć odpowiednią atmosferę. Rzadko się to zdarza, ale jednak czasami tak. Chociaż kontynuacje to zło.

    Futbolowo, ja bardzo chętnie pożerowałabym na "Zmierzchu" - sprzedaż byłaby świetna, dorobiłabym sobie do stypendium :D. Nie dotykaj, popieram.

    OdpowiedzUsuń
  6. Oho! Nie słyszałam o tej książce, ale po Twojej recenzji na pewno po nią nie sięgnę. Jak można tak zniszczyć klasyczne postacie Jane? Jane, czy Ty widzisz, co świat robi?!

    Nie znoszę takich ciągów dalszych. Darcy to głębia psychologiczna wg mnie, kocham go miłością bezbrzeżną i właśnie wynajmuję kilera na autorkę "Emancypacji..." :P

    Pozdrawiam :D Czujesz, jak rzucamy się emocjami za pomocą naszych blogów? :P

    OdpowiedzUsuń
  7. Ario, jak poczuję się pusta, zgłoszę się do Ciebie, byś mnie napełniła uczuciami ^^. Dzięki Tobie poczułam się dzisiaj lepiej. A kilera wynajmij, dorzucę się! Sądzę, że Jane również prześle jakąś energię z zaświatów owemu kilerowi, by dopomóc w misji ^^.

    OdpowiedzUsuń
  8. Słyszałam o niej kilka dobrych słów więc może przeczytam ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Wolę się trzymać z daleka od wszelkich kontynuacji. Szczególnie, że akurat "Dumę i uprzedzenie" darzę bezgranicznym uwielbieniem. No i nie zamierzam psuć sobie mojej wizji Darcy'ego... ;) Nie, nie i jeszcze raz nie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Recenzje filmowe - Kiedy Paryż wrze (19)

Alina się obnaża, czyli ekshibicjonizm sieciowy.

Stosik #3