"Pięćdziesiąt twarzy Greya" - E.L. James

Ebooków nie recenzuję. Mam taką zasadę, od której zdarzają się nieliczne odstępstwa. Książki powyższej recenzować nie zamierzam, znajdzie się tutaj jedynie zbiór przemyśleń odnośnie tej powieści, która mnie tak pozytywnie zaskoczyła, że aż się zdziwiłam.

Za dużo wszędzie opinii. Ile się naczytałam, że to chłam, że się czytać nie da, że święci Barnabowie wylewają się z kart, bohaterka nic nie robi poza przygryzaniem wargi, a julkowe rany chyba nigdy się nie zagoją. No i oczywiście "Zmierzch". Bo przecież to o tym mowa. Ale że przeczytałam w "Twoim Stylu" wywiad z autorką, poczułam się... zaintrygowana. I zasiadłam do tego tworu. I przeczytałam. Tak czytałam, że na zajęciach niecierpliwiłam się, by się skończyły i żebym mogła wrócić do książki. Co prawda, gdy dobiegły końca, wcale nie dobrałam się do książki, bo zapomniałam. O dziwo zaliczam to za plus, bo przynajmniej się od Greya nie uzależnię. Szczególnie, że kolejne tomy są podobno gorsze (zaraz się przekonam, drugi już się na mnie patrzy).

To śmieszne, ale uznałam Greya za mój ideał mężczyzny. Próbuję to rozgryźć, ale taki upierdliwy stalker, który znajdzie mnie wszędzie, który da mi co chcę na płaszczyźnie materialnej, a w emocjonalnej zachowuje dystans - to coś mojego. Co prawda podobnie jak Anastasia robiłabym wszystko, by ten dystans przełamać, ale to raczej w roli łowczyni, a nie zakochanej po uszy dziewczynki. Bez wątpienia byłoby ciekawie. Bardzo.

A Anastasia to taka pierdołowata ja. Gdy kiedyś dałam mojej mamie do przeczytania "Zmierzch", powiedziała mi, że Bella przypomina jej mnie. Oczywiście święcie się oburzyłam. Dopiero teraz, gdy Anastasia padła na twarz w gabinecie Greya, zorientowałam się: Hej, to ja! No i trzeba z tym jakoś żyć. I może jej nie polubiłam, ale jakąś sympatię do niej żywię. Za to zdecydowanie polubiłam jej wewnętrzną boginię! Wyobrażam ją sobie jako taką pocieszną wróżkę (Dzwoneczek jest dobrym przykładem, ale w zdecydowanie innym ubraniu i bez skrzydełek) i uwielbiam, jak tupie nóżką, czy się focha! Jest przeurocza (a czy wszyscy właśnie na tę nieszczęsną boginię tak nie nadają?).

Poza tym Grey relaksuje jak nic innego. Po pierwszej porcji czytania rozbolał mnie kręgosłup. Dwa dni zajęło mi odkrycie, że moje mięśnie przestały być napięte i od tego mnie bolał, bo się za bardzo rozluźniłam... O scenach erotycznych świadczy to chyba źle. Są takie poprawne, bez polotu (przynajmniej językowo i sugestywnie - och, jak to brzmi...) i ni ziębią, ni grzeją (mówię to ja, która uważam, że jak ktoś scen erotycznych pisać nie potrafi, niech się za to nie zabiera). Ale da się czytać.

I wiecie, że gdybym nie wiedziała, że to "Zmierzch" dał początek tej książce, to nie zauważyłabym tego do momentu, gdy pojawiła się Mia - siostra Greya? Chyba za mało zwracam uwagę na takie rzeczy. To chyba dobrze - w tym wypadku.

Samą książkę uważam za bardzo dobrą. I nie obchodzi mnie, że to literatura wyjątkowo niskich lotów, ale spełnia funkcję, jakiej wymaga od niej gatunek - bawi. I mogę sobie chichotać w trakcie czytania jak głupia, bo nikt mi nie zabroni. Książka usprawiedliwia. Co prawda poza wewnętrzną boginią nikogo szczególnie nie lubię, ale jakoś się przywiązałam do tych bohaterów. A co tam! Oficjalnie stwierdzam, że "Pięćdziesiąt twarzy Greya" jest bardzo dobrą książką i zamierzam przeczytać pozostałe tomy. Gwoli rozrywki, nie intelektualizowania siebie samej. Jeszcze ktoś by pomyślał, że należy czytać tylko wysoką literaturę... Bzdura, bzdura, po trzykroć bzdura.

Komentarze

  1. Wiesz, mi też Grey całkiem się podobał:))
    I jeżeli mam się określić jako wielbicielka Greya bądź jego przeciwniczka, to zdecydowanie jestem wielbicielką. Zresztą, pewnie każda z nas w głębi duszy chciałaby mieć kogoś tak opiekuńczego jak Grey:) A sama historia jest bardzo ciekawa:))
    Nigdy nie należy kierować się tylko czyjąś opinią, najlepiej przekonać się na sobie:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opiniami się nie kieruję (chyba że ktoś się czymś bardzo zachwyca :)), ale tutaj zadziałał raczej ten boom na Greya i ta cała fascynacja, więc ja przekornie uznałam, że nie przeczytam. Aż do tego wywiadu :).

      Usuń
  2. Ja tylko napiszę w skrócie, (bo swoją opinię na temat tej książki umieściłam na blogu),że mnie osobiście bardzo się podobała cała trylogia i teraz czekam z niecierpliwością na ekranizacje.

    OdpowiedzUsuń
  3. Moja przyjaciółka zachwyca się pierwszą częścią. W przyszłym tygodniu ją od niej pożyczę. Również nie kieruje się opiniami innych i mam zamiar subiektywnie do niej podejść. Jestem zaintrygowana :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja chyba muszę sprawdzić na własnej skórze, bo widzę, że książka dzieli i to mocno. Chociaż naczytałam się o wiele więcej opinii całkowicie negatywnych, niż pozytywnych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że to kwestia podejścia i ja akurat trafiłam w moment, gdy potrzebuję takiej literatury. W bardziej zgryźliwym nastroju pewnie zmieszałabym ją z błotem.

      Usuń
  5. Mnie się książka bardzo nie podobała. I nie dzielę literatury na tę niskich i wysokich lotów, po prostu język jest tragedią (co powstało jako grafomański blog niechaj tymże pozostanie), poza tym ja nie polubiłam żadnej postaci, a jeśli chodzi o sceny seksu - ziewałam. I całość dla mnie ogólnie jest dość idiotyczna.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest wiele książek, które są tragicznie napisane i w dodatku nie mają żadnych zalet. Nie są jednak tak krytykowane, bo nie są bestsellerami. Mi się zadziwiająco podobała. Czytam właśnie drugi tom i wciąż mi jest z Greyem dobrze :).

      Usuń
    2. Że książka nie ma zalet dla Ciebie to nie znaczy, że dla innych także. Dlatego ja tak podkreślałam, że mnie się nie podobała i że ja uważam tak i tak.
      I wysnułabym śmiałą tezę, że ludzie pewnych książek nie krytykują dlatego, że im się podobają ;-) Zbyt śmiała teoria?
      Drugi tom Greya jest ponad moje siły :-)

      Usuń
    3. Nie, nie jest zbyt śmiała, może troszkę nierozważnie sformułowałam, co sądzę :). Generalnie się z Tobą zgadzam, ale też trochę źle zrozumiałam Twoją wypowiedź, potraktowałam ją trochę bardziej generalnie - niemniej masz rację, że podkreślałaś. Ja sama mam często tak, że jednego dnia uważam coś za niezdatne do czytania, a kolejnego się tym zachwycę, więc zgadzam się z Tobą :).
      Ja jestem już prawie w połowie drugiego i choć zaczyna ociekać lukrem, podoba mi się :).

      Usuń
  6. Mnie nie ciągnie do tego jakoś. I nawet nie o to chodzi, że tyle ludzi wyzywa od chłamu. Drugie tyle się zachwyca, więc to nie jest miarodajne. Jakoś nie lubię się rzucać na to, na co wszyscy wokoło się rzucają. Może kiedyś przeczytam, ale szczerze mówiąc, szkoda mi czasu, bo są lepsze odmóżdżacze :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Przeczytałam, bo wychodzę z założenia, że trzeba wiedzieć, co się krytykuje. :) Pierwsza część mnie zaciekawiła, choć ja tego nie uważam za bardzo dobrą książkę. Drugą część przeczytała, ale trzecia mnie już znudziła. Krytykować jednak nie będę, bo rozumiem co się może w niej podobać. A Grey był momentami w moim typie. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ciągle zastanawiam się nad tą książką. Jest wprost niezwykle rozreklamowana, szumu wokół niej co nie miara. Wiele się nasłuchałam, głównie negatywnych opinii, a pozytywne usłyszałam (przed przeczytaniem Twojego posta) jedynie od osób, które praktycznie nic innego nie przeczytały w życiu, a więc nie mają porównania ani też wyrobionego smaku.
    Aktualnie jestem na fali czytania typowej klasyki, więc wątpię, czy w najbliższym czasie za to sięgnę. Ale kiedyś tak. Zachęcił mnie do tego Twój post, ponieważ wcześniej wyszłam z założenia, że chyba szkoda czasu na tę książkę. Choć dalej wątpię, czy mi się spodoba;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jedna z takich książek na odpowiedni moment, gdy potrzebujesz rozluźnienia. Oczywiście pod względem językowym daleko jej do klasyki, ale ma w sobie coś ciekawego. Myślę, że warto się jej przyjrzeć choćby dlatego, by dowiedzieć się, o czym wszyscy mówią. Jak na lekką lekturę rozrywkową (czyli mającą na celu zrelaksowanie czytelnika) jest bardzo dobra :).

      Usuń
  9. Hej Alina! :D Po dłuższej nieobecności melduję się w blogosferze! :) Nie słodząc i nie przesadzając mogę śmiało powiedzieć, że Ciebie i Twojego bloga brakowało mi najbardziej! (Serio! Możesz zobaczyć, nie piszę tego każdemu! :P ) Jestem przeszczęśliwa, że jestem z powrotem. :D
    A Greya olewam tak z zasady, zaczęłam kiedyś po angielsku, żeby przynajmniej jakąś korzyść z tego wynieść, ale nie mogłam. :P A najgorsze, że najbardziej brakowało mi tam erotyki! Bo nastawiłam się na byle co, a tam takie marne te sceny, że żenada... :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nawet nie wiesz, jak ja się cieszę! Zwykle blogi, które się od dawna nie odzywają, usuwam z blogrolla, ale Twojego nie miałam serca i wierz mi, że zauważyłam, że wróciłaś! :). (Zwykle nie zauważam, ale Ciebie mi też bardzo, bardzo brakowało!)
      Z tą erotyką to zależy od punktu widzenia. Dla trzynastolatki byłoby jej tam pewnie mnóstwo, pełno wyuzdania, a ja to traktowałam raczej jako ciekawostkę krajoznawczą :D. Bo zero jakiegoś ciekawego napięcia, niemniej tak się zrelaksowałam przy tej książce, że aż mnie kręgosłup rozbolał :D.
      Mam nadzieję, że już sobie nie znikniesz!

      Usuń
  10. Mowy nie ma! :) To było moje noworoczne postanowienie, żeby wrócić na bloga, tym razem już na stałe. ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Przeczytałam tylko dlatego, że byłam chora i już widziałam CAŁY internet i CAŁĄ telewizję i już mnie nuda zżerała :D jestem obecnie w połowie 2 części, bo też nie mam co robić. Ale ani mnie to ziębi ani grzeje.
    Lubię dokończyć książkę albo trylogię jak zacznę od tak dla zasady. Ale fanką Grey'a nie jestem i nie będę :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS nie pamiętam już w której to było części, czy 1 czy 2, ale do szewskiej pasji doprowadzało mnie ciągłe powtarzanie na temat ,,włączę swojego super macbooka na którym sprawdzam tylko maile a on jest taki super, że bla bal bla, a potem posłucham muzyki na ipodzie i pogadam przez blackberry" no ludzie... :D

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Recenzje filmowe - Kiedy Paryż wrze (19)

Alina się obnaża, czyli ekshibicjonizm sieciowy.

Stosik #3