„Wyznania upiornej mamuśki” – Jill Smokler



Macierzyństwo niemal zawsze przedstawiane jest jako słodkie, przesycone miłością i bez wad. Świeżo upieczone matki zachwycają się swoim dzieckiem i nie powiedzą na nie złego słowa. W końcu noworodki są takie słodziutkie… Czy aby na pewno?

Bzdura! To małe, pomarszczone, wiecznie krzyczące potworki, które nie dają ludziom spać po nocach, wymiotują, plują i jeszcze raz wrzeszczą. A z wiekiem jest tylko gorzej, bo dochodzi do tego wybrzydzanie i wymaganie. A matki wciąż mówią, że to cudowne uczucie… Choć Jill Smokler uważa, że w zdecydowanej większości przypadków to śliczne, zapakowane w różowe śpioszki kłamstwo.

W trakcie czytania tej książki – oprócz chichotów na cały przedział w pociągu – ciągle się zastanawiałam nad uczuciami znanych mi matek i tym, co tak naprawdę myślą, a co robią. I czy to prawda, że macierzyństwo jest jakimś zbiorowym kłamstwem, które ma pokazać, że dobra matka to cierpliwa matka, a ta, która narzeka na swój los, jest matką złą i wyrodną. Czy tak jest? Czy ja taka będę – wewnętrznie sfrustrowana, ale zewnętrznie kochająca? To pytania, na które nie znam odpowiedzi i chyba nie chcę znać. Ta książka uświadomiła mi jedno – potencjalny ojciec mojego potencjalnego dziecka zdecydowanie będzie się musiał wziąć do roboty, bo ja chcę się czasem wyspać.

Ta książka śmieszy i przeraża jednocześnie. Na początku każdego krótkiego rozdziału znajdują się komentarze czytelników bloga autorki, z których można się dowiedzieć wielu ciekawych rzeczy na temat uczuć matek względem ciąży, siebie, dzieci, mężów… A później przeżycia samej autorki, które wcale nie zapowiadają się bardziej optymistycznie. „Wyznania upiornej mamuśki” mogą zniechęcić młode kobiety-idealistki do posiadania potomstwa (żegnaj dodatni przyroście naturalny), ale również sprawić, że owe idealistki postanowią, że będą zupełnie inne niż przedstawiony w książce model. I tylko pozostaje życzyć im powodzenia, a książkę potraktować jako rodzicielską komedię i zapomnieć o tym, co przepowiada.

Myślę, że to książka-przestroga dla wspomnianych wyżej idealistek, ale nie powinna być traktowana poważnie. W końcu każdy miewa momenty zwątpienia, które równoważą się ze wspaniałymi chwilami i o tym mówi ta książka. Choćby było nie wiadomo jak źle, zawsze będą chwile, których się nie odda nikomu za nic w świecie. Dlatego po jej przeczytaniu lepiej zapomnę o tym, co złe, by nie zaszkodzić istnieniu mojego przyszłego potomka.


Przy okazji dziś spojrzałam na mój nagłówek i wzrok skierował się w bok ku regałowi... kiedy on przestał być taki ładny i stał się zawalony wszelakiego rodzaju przedmiotami (w dużej mierze nieprzeczytanymi książkami ułożonymi w stosy)? Czemu regał - w przeciwieństwie do wszechświata - się nie rozszerza?

Komentarze

  1. Raczej nie mam ochoty na tego typu lektury ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. to moze byc ciekawe
    w koncu male dzieci maly klopot duze dzieci duzy klopot

    OdpowiedzUsuń
  3. "Zapakowane w różowe śpioszki kłamstwo" - hahahahaha! Wiesz, ja po przeczytaniu tej książki zaczęłam się zastanawiać, czy bycie mamą jest tym, czego naprawdę aż tak bardzo pragnę... W końcu teraz mam spokój, koty i książki - sytuacja idealna :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam dokładnie ten sam dylemat - czy naprawdę chcę tego aż tak bardzo (i gwoli wyrównania czytam "Dziecioodporną" Emily Giffin, którą zaczęłam ładny rok temu, a dziś sięgnęłam po nią na nowo). Jednak nawet ta książka nie wybija mi z głowy chęci dziecka. Właśnie poczułam się bardzo młodo. Mniejsza o to, i tak chcę.

      Usuń
  4. Teraz dojrzałam... Co to za książka na zdjęcie na górze, pierwsza z lewej :)? Z filiżanką kawy :)?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To filiżanka herbaty :)). "Kuchnia japońska. Sushi i sashimi" :).

      Usuń
  5. Uporządkowane regały kojarzą mi się z bibliotekami, na moim zawsze jest bałagan. Czasem podejmuję heroiczne próby sprzątnięcia, ale najdalej na drugiej półce znajduję ciekawą, jeszcze nieczytaną(albo czytaną tak dawno, że się nie liczy) książkę i wsiąkam w lekturę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jednak lubię czasem móc dostać się do moich książek, a w chwili obecnej jest to niemożliwe ;).

      Usuń
  6. To książka idealna dla mojej siostry. Ona uważa, że macierzyństwo to istna sielanka.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Recenzje filmowe - Kiedy Paryż wrze (19)

Alina się obnaża, czyli ekshibicjonizm sieciowy.

Stosik #3