"Praktyczne gotowanie według Pięciu Przemian" - Anna Czelej
Kuchnia Pięciu Przemian mnie swojego dnia zainteresowała,
ale nie na tyle, bym zechciała się jej bliżej przyjrzeć. Skorzystałam z okazji,
gdy Studio Astropsychologii zaoferowało mi swoje książki i wybrałam właśnie tę,
która miała mnie do tematu gotowania „po chińsku” przybliżyć. Nie będę dużo o
niej mówić, bo w zasadzie wiele do powiedzenia nie ma.
Książka ma niespełna dwieście pięćdziesiąt stron. Co jest
jej sporą zaletą, bo nie ma się wrażenia, że czyta się encyklopedię medycyny
chińskiej. Na początku dowiadujemy się, jak czytać transkrypcje chińskie, a
później przechodzimy do wpływu kuchni Pięciu Przemian na nasz organizm. I to
jest część, która w zamiarze miała być jasna, ale ja nie zrozumiałam z niej
nic, oprócz tego, że może kiedyś zajrzę, gdy będzie mi to potrzebne, ale na
wyjaśnienie zasad funkcjonowania było tego za dużo w jednym miejscu. Po
osiemdziesięciu stronach zaczęło się robić jednak jaśniej.
Tutaj pojawia się kolejne dwadzieścia stron tłumaczenia,
jednak da się coś zrozumieć i mogę powiedzieć, że do mnie dotarło, o co chodzi.
I to najlepsza część całej książki. Następnie pojawiają się przepisy, które z
powodu przekonań autorki są niemal wyłącznie wegetariańskie, ale także ubogie w
konkrety wskazówki odnośnie wykonywania dań (ile oleju? Jak długo?). Są tam
sosy, kilka zup, zapiekanki, parę ciast i przetworów, ale to tak naprawdę
uporządkowanie w odpowiedniej kolejności składników ze znanych przepisów, co
można równie dobrze zrobić samemu po poznaniu systemu.
Zawiodła mnie trochę ta książka. Wystarczy popatrzeć na
podsumowanie: dwadzieścia stron z sensem, osiemdziesiąt przydatnych od czasu do
czasu, gdy chcemy spróbować uporać się z jakimiś dolegliwościami i znaleźć na
to kulinarny sposób oraz ponad sto, na których ledwie kilka można wykorzystać w
sposób sensowny. Na plus zaliczam także zamieszczenie na końcu książki przydatnego schematu do wycięcia i powieszenia w kuchni, który z całą pewnością na początku ułatwi korzystanie z systemu. Mimo wszzystko cieszę się, że mogłam ją przeczytać i dowiedzieć się w
końcu, o co w Pięciu Przemianach chodzi. I zamierzam zobaczyć, co z tego
wyniknie. Póki co mogę powiedzieć, że jabłek duszonych z majerankiem nie
polecam.
Nie lubisz majeranku? ;p
OdpowiedzUsuńjak można nie lubić majeranku!
OdpowiedzUsuńTego nie napisałam :D. Ostatnio używam go do wielu rzeczy, czyli nie nie lubię :D.
UsuńJa też nie lubię majeranku :) W domu ma sporo książek kulinarnych ale muszę przyznać, że nie wyobrażam sobie gotownia tylko według wslazań jednej z nich....wole swoją twórczość. Z chęcią przeczytam inne Twoje recenzję i z pewnością będę wpadać i komentować regularnie.
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie oraz zachęcam do obserwacji: http://speedofthoughts.blogspot.com/.