„Blask runów” – Joanne Harris


Mitologia germańska ma spore grono miłośników, do których – choć w mniejszym stopniu – ja również należę. Wielu autorów fantasy garściami czerpie z tej mitologii i tworzy nierzadko naprawdę ciekawe książki. Takiego zadania podjęła się także autorka słynnej „Czekolady”. Czy z sukcesem?

„Blask runów” jest drugą częścią „Runów” – książki dla młodszych czytelników, która opowiada o perypetiach bogów po Ragnaröku, czyli ichniejszym końcu świata zwanym także zmierzchem bogów. Po tym czasie powinien nastąpić okres szczęśliwości, jednak – jak się okazuje – przepowiednie z natury nie są precyzyjne i coś nie wychodzi. A każdy rozumie je inaczej i kusi się o własną interpretację. Jako że mój ulubiony Loki jest raczej nielubiany, bogowie oskarżają go o każde możliwe zło, które ma nastąpić. Czy to jednak faktycznie Loki okaże się zdrajcą? I jak to możliwe, że Ragnarök nastąpi po raz drugi?

Joanne Harris podbiła „Czekoladą” serca wielu czytelników. Ja do nich nie należę, książka ledwo mi się spodobała i przeczytałam ją pod wpływem filmu. Na „Blask runów” skusiłam się ze względu na mitologię. Autorka napisała książkę z wyczuwalną ironią i nie przejmowała się faktyczną mitologią zbyt mocno, ledwie się nią zainspirowała. Te dwie rzeczy zaliczam zdecydowanie na plus. Niestety „Blask runów” także mi nie podszedł. Możliwe, że to z powodu nieprzeczytania pierwszego tomu, wydaje mi się jednak, że to kwestia samej Joanne Harris. Zwyczajnie nie podoba mi się, jak ona pisze. Ma ciekawe – momentami świetne – pomysły, jednak ich wykonanie kłóci się z tym, jak ja je widzę.

Zrobienie z bliźniaków (dzieci Thora) bliźniaczki było naprawdę dobre. Niestety podejście do religijności, rozdzielenia, miłości i snów (oraz notoryczne znęcanie się nad Lokim) neutralizuje to, co mi się podobało. Autorka przeskakuje między wątkami i jedne sceny pisze tak krótko, że ich nie zauważam, inne rozwleka. Do niemal pięciuset pięćdziesięciu stron książki, co uważam za zbyteczne. Może byłaby lepsza, gdyby była krótsza?

Nie umiem polecić tej książki, bo mi się nie spodobała. Nijaka, męcząca i w ostatecznym rozrachunku o niczym.

Komentarze

  1. nie przypominam sobie by cos podobnego trafilo w moje rece

    nawet nie wiem czy lubie mitologie germanska

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja lubię każdą mitologię, dlatego pierwszą część mam w planach dalekich.

    OdpowiedzUsuń
  3. Skoro nie polecasz to nie zajrzę :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Recenzje filmowe - Kiedy Paryż wrze (19)

Alina się obnaża, czyli ekshibicjonizm sieciowy.

Stosik #3