"Szamanka na szpilkach" - Anna Hunt
Szamanka i szpilki wydają się nie być ze sobą kompatybilne.
Już abstrahując od samego pojęcia szamanizmu, które w materialnym i jakże
racjonalistycznym świecie wydaje się być jeśli nie kłamstwem, to przynajmniej
absurdem. Połączenie tego z symbolem zachodu, jakim są szpilki, przekracza
wszelkie granice zrozumienia. Dlatego też spodziewałam się po tej książce
niewiele – choć niesamowicie chciałam ją przeczytać – co sprawiło, że w efekcie
się nią zachwyciłam.
Anna Hunt – bohaterka i autorka – poczuła, że się wypala i
potrzebuje urlopu. W ten oto sposób spontanicznie podjęła decyzję wyjazdu do
Peru. Z modnej dzielnicy Londynu pojechała do kraju, gdzie dostęp do czekolady
i chodzenie w szpilkach są praktycznie niemożliwe. Biedna wielkomiejska
księżniczka trafia do miejsca, które z jej życiem nie ma nic wspólnego.
Brudnego i dzikiego. Jednak jest coś, co ją tam zatrzymuje – absolutnie seksowny
szaman. Bogaty, przystojny i denerwująco niedostępny. Oczywiście rozpuszczona
bohaterka pragnie go mieć.
Szamanizm i jego przedstawienie mnie zachwyciło. Ba! ono mi
pomogło w pewnych sytuacjach, w zrozumieniu pewnych rzeczy. Nie wszystko
przyjęłam do siebie, ale zastanowiłam się nad pewnymi moimi dolegliwościami i
okazało się, że ma to coś w sobie. I nagle rozrywkowa książka stała się dla
mnie ważna. Niestety do ideału jej daleko, czysto subiektywnie patrząc zachwyca
mnie całokształt, ale denerwuje mnie Anna. Chwilami zdaje się kierować jedynie
swoim libido, a wiedza, którą uzyskała, gdzieś znika. Najchętniej wycięłabym z
tej książki wszystkie momenty, gdy ona mówi o tym, jak bardzo marzy o seksie ze
swoim szamanem. Czuć chemię między nimi, ale frustracja związana z jej życiem
seksualnym chyba ją przerasta – mnie na pewno. Dlatego też ta książka może być
traktowana jako rozrywkowa, a nie uduchowiająca. Gdzieś w tym znajduje się
równowaga, jednak przysięgam, że jej życie seksualne zdecydowanie mniej mnie
interesowało od podróży – w głąb Ameryki Południowej i w głąb siebie. Lubię to,
że zmusiła mnie do przemyśleń, do emocjonalnego rozluźnienia się. Do
odnalezienia się na swój sposób.
Książka jest napisana dość prosto, ale barwnie. Spędziłam z
nią niezwykłe chwile, trudno było się oderwać. Zafascynował mnie szamanizm (z
przyjemnością dowiem się więcej na ten temat), człowiek i… przepadłam.
Doskonale zdaję sobie sprawę, że „Szamanka na szpilkach” nie każdemu przypadnie
do gustu. W mój trafiła niemal idealnie.
Myślę, że to może być naprawdę interesująca pozycja. Poczekam trochę, przeczytam jeszcze kilka recenzji i może się na nią zdecyduję :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam:
im-bookworm.blogspot.com
Od samego początku zachwyciła mnie okładka tej książki, a teraz już wiem, że okładka również oddaje treść książki :) Sympatycznie :)
OdpowiedzUsuń