"Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął" - Jonas Jonasson

Jak można spędzić swoje setne urodziny? Myślę, że ja wcale nie chciałabym ich spędzać - nie chciałabym dożyć tego wieku. W ten dzień odwiedzałaby mnie prasa, władze miasta, a ja byłabym traktowana jak bohaterka tylko dlatego, że dożyłam wieku, który nie przytrafia się wielu osobom. Nie dziwi mnie więc, że bohater tej książki zwyczajnie wyskoczył przez okno i zniknął. To chyba o wiele przyjemniejsze, niż bycie dręczonym przez osoby, z którymi ma się niewiele wspólnego i które zamierzają traktować cię jak okaz w zoo.

Sama ucieczka nie jest jednak najważniejszym wątkiem w tej książce. Wprawdzie z każdą stroną zadziwia coraz bardziej (w co wpakuje się staruszek? I jakim cudem wpakował się właśnie w to, w co się wpakował?), ale dopiero gdy cofamy się do jego dzieciństwa, a następnie kroczymy z nim przez całe jego życie, przekonujemy się, że taki właśnie jest Allan Karlsson - szalony, nieprzewidywalny i całkowicie bezpardonowy. Udowadnia nam, że można poważnie namieszać w historii świata, nie mając żadnych poglądów i płynąc po prostu z prądem. Nigdy nie mówiąc "nie". Zwyczajnie niczym się nie przejmując.

Allan jest postacią tak niesamowicie sympatyczną, że to aż nieprawdopodobne. Sądzę, że jemu podobnych osób w prawdziwym życiu po prostu się nie lubi. Niemniej jako postać literacka jest on niesamowity i chciałoby się mieć takiego dziadka. Jeśli tylko jeszcze zabrałby mnie w taką wyprawę! Mniejsza o ilość złamanych przepisów prawnych i trupy po drodze. Komediowości tej postaci nie można odmówić. A także pewnych prawd życiowych, które się nasuwają, jakby przecząc temu, co on robi, a jednocześnie jeszcze bardziej to podkreślając. Allan Karlsson jest pełen sprzeczności i wywołuje też takie emocje, cały czas pozostając przy tym absolutnie sympatyczny. Czy samo to wystarczy, by wykaraskać się z tarapatów? Czym się tu zresztą przejmować? Jego dewizą, jak niczyją inną, jest "kłopoty to moja specjalność".

Zachwyciła mnie ta książka swoją kompletnością, spójnością i nieprawdopodobnym szaleństwem, w które aż pragnę wierzyć. Nie zdarza mi się czytać zbyt wielu książek, które jednocześnie wodzą za nos i są prostolinijne. Żadnej przesady, patosu, lecz zwyczajnie proste podejście do tematu i przedstawienie go w całkiem naturalny sposób. Jakby historia nie mogła się inaczej potoczyć, bo taka jest właśnie kolej rzeczy i tak musi być. Niesamowita pod każdym względem historia, która aż każe zadać sobie pytanie: A ty? Co ty masz ze swojego życia?

Komentarze

  1. Dużo o niej słyszałam i o filmie też, ale jakoś nigdy po nią nie sięgnęłam, choć początkowo miałam ją w planach. Jednego jestem pewna: kiedyś nadejdzie dzień i wreszcie ją przeczytam :D

    Film widziałaś? :>

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiele razy widziałam tą książkę w księgarni, a jednak jej nie przeczytałam. Może wynikało to z braku wiedzy? Teraz czuję się o nią wzbogacona, więc kiedy nadarzy się okazja z chęcią przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że wtedy spodoba Ci się tak samo jak mi :)).

      Usuń
  3. Świetna recenzja, wreszcie chcę tę książkę przeczytać :). I wreszcie, mniej więcej, wiem o czym jest :D. Bo okładka mnie nie zachęcała. Ani jakiś staruszek xD.

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam tę książkę!
    Allana w rzeczywistym życiu na pewno trudno byłoby polubić, chociaż ja przepadam za ludźmi posiadającymi taki humor, taki sposób bycia, który można nazwać by złośliwym czy nawet zgryźliwym.

    Jako bohater Allan cały czas przywodził mi na myśl Forresta Gumpa. Oczywiście różnic między nimi jest pewnie więcej niż podobieństw, ale jakoś takie porównanie wpadło mi do głowy i nie chciało wyjść przez całą książkę.

    Podobnie jak Ty nie widziałam filmu i trochę boję się, że nie sprosta moim oczekiwaniom. Że moje wyobrażenie Allana jest nie do podrobienia ;)
    I że wcale nie będzie śmieszny.
    A podczas czytania cały czas płakałam ze śmiechu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Allan nie jest nawet złośliwy, on po prostu nie bardzo ma zdanie na jakiś temat i płynie z prądem, a przy okazji nie liczy się z konsekwencjami. Świadomie nikogo nie krzywdzi (może z wyjątkiem osób, które są wobec niego samego złośliwe).

      Z Gumpem masz trochę racji - takie samo inspirujące płynięcie z prądem :). Robi to, na co się w danym momencie nakręci, a gdy uzna, że już mu się to nie podoba - przerywa.

      A film mimo wszystko chcę obejrzeć! Szwedzi robią świetne filmy i sądzę, że udało im się tego dokonać. Zobaczymy :).

      Usuń
  5. Wiem, że film cieszy się ogromną popularnością, książka nie mniejszą. Mimo tego do tej pory nie zaczęłam czytać. Pewnie poczekam do zakończenia szumu wokół tego tytułu i wtedy na spokojnie zaznajomię się z historią.
    Pozdrawiam,
    Kinga

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Recenzje filmowe - Kiedy Paryż wrze (19)

Alina się obnaża, czyli ekshibicjonizm sieciowy.

Stosik #3