"Córka Kleopatry" - Michelle Moran

Uwielbiam Kleopatrę i jej historię. Nigdy jednak nie zdołałam w mojej wiedzy wyjść znacznie poza jej śmierć. Wiedziałam, że miała trójkę dzieci, ale ich losy były mi bardzo słabo znane. Tym chętniej sięgnęłam po losy córki Kleopatry - Selene (Księżyc) - która wraz z bratem Aleksandrem Heliosem (Słońce) po samobójstwie matki została zabrana przez Oktawiana Augusta do Rzymu i oddana tam na wychowanie byłej żonie Marka Antoniusza (który to żonę zostawił dla Kleopatry właśnie, a zginął pośrednio z ręki Oktawiana).

Michelle Moran usiłowała odtworzyć atmosferę tamtych czasów, a także historię życia egipskiej księżniczki. Językiem prostym, historią wyidealizowaną, ale wciąż na tyle wiarygodną, że można było wyobrazić sobie siebie na ulicach Rzymu spacerujących wraz z bohaterami. A jest ich wielu. Julia, Marcellus, Tyberiusz i inni. Moran przedstawiła tę trójkę jako przyjaciół Selene (ten wątek jest właśnie tak idealistyczny, że nie potrafię się z nim pogodzić, niemniej każdy może sam ocenić jego wiarygodność - w moim przypadku kłóci się on z historią przedstawioną w rewelacyjnej książce "Kochałam Tyberiusza", więc zwyczajnie go odrzucam jako potencjalnie prawdziwy). Bohaterowie starają się także odkryć tajemnicę (historycznie fikcyjnego) Czerwonego Orła, który wywołuje bunty niewolników.

Autorka przedstawia zabójstwa, miłości, zdrady, ale w formie miłej, wręcz mało namiętnej. Są one tak blade, że niemal można by czytać tę książkę dzieciom do poduszki. Niemal. Gdyby nie Orzeł, książka ta nie miałaby ani grama polotu i jedyne, co trzymałoby ją przy życiu, to pamięć o Kleopatrze i pragnienie wiedzy, dokąd zmierza jej historia. Moran poprzestaje na miejscu, w którym kończą się dowody historyczne, a zaczynają mgliste przesłanki. Nie próbuje iść dalej i snuć przypuszczalnych scenariuszy. Nasnuła się ich wystarczająco pomiędzy wjazdem do Rzymu, a wyjazdem z niego.

"Córka Kleopatry" nie jest książką złą, ale słabą. Miłą. Nieporywającą. Do połknięcia na raz i zapomnienia. Jak i jej inna książka, "Heretycka królowa", którą kiedyś czytałam, a dziś nawet nie pamiętam, o co w niej chodziło. Wiem, że chyba pod koniec pierwszego lub drugiego rozdziału był cytat o bogach, który mi się spodobał. Sama książka (jak i treść cytatu) odeszła w zapomnienie. "Córkę Kleopatry" czeka zapewne taka sama przyszłość, chyba że pamięć o samej królowej zatrzyma ją w mojej świadomości.

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Recenzje filmowe - Kiedy Paryż wrze (19)

Alina się obnaża, czyli ekshibicjonizm sieciowy.

Stosik #3