"Revenge wears Prada" - Lauren Weisberger ("Zemsta ubiera się u Prady")
Gdy na rynku pojawiła się powieść „Diabeł ubiera się u
Prady”, podniosły się głosy, że Miranda Priestly to skóra żywcem zdjęta z Anny
Wintour – naczelnej amerykańskiego Vogue’a. Nie bez powodu – autorka, tak samo
jak bohaterka, była w swoim czasie asystentką diabelskiej pani redaktor. Po
wydaniu książki Anna Wintour zaprzeczyła, jakoby znała Lauren Weisberger i
zakazała wspominania o niej w biurze. I teraz nadeszła zemsta. Moim zdaniem
Weisberger nie poradziła sobie ze zignorowaniem jej osoby przez Annę Wintour i
postanowiła napisać kolejną część bestselleru. Tylko, pytam, po co?
Dziesięć lat później Andy wychodzi za mąż za pewnego
bogacza, sama założyła z Emily (tak, z tą samą Emily, pierwszą asystentką
Mirandy) ekskluzywny magazyn ślubny. Jest w ciąży i zdaje się, że jej życie się
układa. Dopóki gdzieś nie spotyka Mirandy i zaczyna panikować. A potem Elias
Clark chce wykupić ich magazyn. Mówiąc ściśle – Miranda Priestly chce wykupić
ich magazyn.
O ile w „Diable” Andy dawała się lubić i wzbudzała nawet
sympatię czytelnika, to w „Zemście” uparcie działa wbrew zdrowemu rozsądkowi,
wciąż jest tak samo niedojrzała, a osioł jest bardziej zgodny. Sama nie wie,
czego chce. Początkowo książka jest ciekawa, ale im dalej, tym gorzej się ją
czyta – bo od razu wiadomo, do czego ona zmierza. I wcale nie jest to
pocieszające zakończenie, bo mocno wtórne. A naprawianie błędów z przeszłości
jest czasem zwyczajnie głupie. Nie da się wejść dwa razy do tej samej rzeki,
więc po diabła próbować? Ale już
dawno było dla mnie jasne, że Andy nie posiada czegoś takiego jak rozum.
Potrafi się tylko użalać nad sobą i żyje traumami sprzed dziesięciu lat,
zamiast zabrać się za siebie.
Czytając „Zemstę” nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że to
autentyczna próba zemsty autorki na Annie Wintour i tylko w tym celu została
napisana ta książka – by się przypomnieć. Moim zdaniem to próba nieudana. Czym
owa zemsta w książce jest – nie wiem. Bo Andy nie chce sprzedać magazynu? A
może zemstą jest to, że Miranda chce go kupić? Czy po prostu to, że weszła do
ich życia na nowo? Nie wiem, ale którakolwiek z tych opcji miałaby być
prawdziwa, jest wyjątkowo naciągana i niewarta wspomnienia. Po tej lekturze
dochodzę do wniosku, że Weisberger jest dokładnie taka jak jej bohaterka –
niedojrzała i szukająca wiatru w polu. U autorki widać urazę – ranę, którą
ciągle na nowo rozdrapuje, by zwrócić na siebie uwagę. U bohaterki zaś robienie
z siebie ofiary. Może i nią była, ale to ona na końcu kazała się Mirandzie pierdolić (czyżby pobożne życzenie samej
autorki?), więc poważnie się zastanawiam, jak bardzo to wszystko jest w
kontynuacji naciągane.
Na bohatera nie powinno się patrzeć jak na autora, ale
czasem on sam się o to prosi. Tak jest w tym wypadku. „Diabła” bardzo lubię,
ale „Zemsta” jest tak słabą książką, że wręcz niewartą czytania. Nie wiem, czy
to terapeuta Weisberger kazał jej napisać tę książkę jako element terapii, czy
ona sama wpadła na ten pomysł, ale dla świata byłoby lepiej, gdyby zachowała ją
dla siebie, a nie prezentowała poczciwym czytelnikom. Jeśli zamierza znęcać się
nad Mirandą i pokazywać, jak to Andy się rozwinęła – poległa. Mirandy w książce
jest tyle, co kot napłakał, a Andy jest dokładnie taka sama jak dziesięć lat
temu.
Nie rozumiem dlaczego autorka próbowała wskrzesić tę historię. To się przecież nigdy nie udaje! Aż żal, że czytelnik tak się męczy z książką... Pewnie niemała ilość osób kupi tę szmirę... Eh... A dobre książki leżą na półkach nietknięte.
OdpowiedzUsuńDiabeł mi się podobał, potem czytałam jeszcze W pogoni za Harrym Winstonem i to było słabe, ale odprężające, więc zaliczyłam lekturę na niewielki plus, ale Ostatnia noc w Chateau Marmont to był literacki koszmar, dlatego i za Zemstę nie mam zamiaru sie zabierać. Autorka jedzie na jednym schemacie, a z każdą książką robi to coraz bardziej nieudolnie.
OdpowiedzUsuńFilm mi się bardzo podobał, za to książka już średnio. Powiedzmy szczerze, że nie jest najlepiej napisana. Nie rozumiem po co autorka stworzyła teraz tego odgrzewanego kotleta, ale pieniążki na pewno są wysoko na jej liście ;)
OdpowiedzUsuńCzasem niektórzy nie umieją się powstrzymać ;)
OdpowiedzUsuń