"Dopóki śpiewa słowik" - Antonia Michaelis

W głębi lasu stoi dom. W tym domu mieszka najpiękniejsza dziewczyna świata. A także mrok, tajemnica i strach. Również szaleństwo. To dom wypełniony lustrami, dom o wielu twarzach. O wielu twarzach dziewczyny i młodego mężczyzny, który chce zakosztować życia, nim wejdzie w dorosłość.

Jari opuszcza dom, by przez trzy tygodnie mieć szansę coś przeżyć. Z daleka od krochmalonych obrusów matki. Z daleka od najlepszego przyjaciela i jego życia miłosnego. Jari pragnie odnaleźć siebie, nim zrobi to, czego się od niego oczekuje. W trakcie podróży, na granicy polsko-niemiecko-czeskiej, spotyka brzydką dziewczynę o pięknym głosie, z którą niechętnie idzie dalej, po czym opada z niej skóra i okazuje się, że Jari poznał Jaschę - najpiękniejszą dziewczynę świata. Z nadzieją na więcej wrażeń, daje się zaprosić do jej domu w głębi lasu i tu zaczyna się niesamowitość.

Jari traci poczucie rzeczywistości. Zapewne pomagają mu w tym muchomory, które zjada, by pogodzić się z życiem, którym nagle żyje, a z którego nie potrafi zrezygnować. Tłumaczy to sobie miłością, choć sam nie jest niczego pewien. Wie, że nie jest bezpieczny. Wie, że nie robi nic mądrego. Mimo to brnie dalej w ciemny las, aż traci możliwość ucieczki. Dla kogo lub czego to robi?

"Dopóki śpiewa słowik" to thriller. Magiczny, niesamowity, ale thriller. To nie bajka ani baśń, choć na pewno znajdziemy tu elementy "Czerwonego Kapturka", czy "Królewny Śnieżki", splecione ze sobą w mistrzowski sposób przez Antonię Michaelis i przeniesione do czasów współczesnych. Zagadkę odkrywamy stopniowo, krok po kroku, dajemy się zwodzić. Idziemy coraz głębiej w las, tak samo jak Jari - ten głupi Jari! - choć wiemy, że za każdym drzewem czai się niebezpieczeństwo. W końcu nie tylko on chce się dowiedzieć, jakie sekrety skrywa dom.

Mimo wszystko jestem tą książką trochę rozczarowana. Momentami się dłużyła, miejscami miałam wrażenie, że się powtarza, a koniec tak bardzo skojarzył mi się z zakończeniem "Skradzionego dziecka" Keitha Donohue, że w zasadzie cała reszta mogłaby nie istnieć. W porównaniu z jedną z moich ulubionych książek słowik wypada dość blado, choć posiada wszystkie cechy dobrej powieści: świetną, nie od razu przewidywalną fabułę, genialną atmosferę, bardzo dobry język, ciekawe (choć tu akurat nie jakieś szczególnie wybitne) charaktery. Odnoszę jednak wrażenie, że choć doskonale wykreowana, jest po prostu zbyt idealna i przez to mdła. Poszczególne części mnie zachwycały, jednak patrząc na całokształt z lekkim dystansem, stwierdziłam, że w nią nie wierzę. To nie książka dla mnie, choć wszystko by na nią wskazywało. To tak mocno wewnętrzne odczucie, że nie sposób go wyrazić tak, byście je zrozumieli.

Zawsze zaprzeczałam stwierdzeniu, że ideały są nudne. Po tej książce powoli się do niego przekonuję. Nie udało się tej wspaniałej kreacji mnie stuprocentowo porwać, choć wcale się nie broniłam. Bardzo dobra książka, niestety zbyt wyważona w opowiadanym szaleństwie.

Komentarze

  1. Ja mam na półce "Baśniarza" tej autorki, za którego nie mogę się zabrać od lat, więc o Słowiku na razie nie myślę. I "Skradzione dziecko" też nieprzeczytane. A kupiłam je na jakiejś promocji 2-3 lata temu, pamiętasz? Pokazałam na stosie i napisałam autor, a Ty mnie poprawiłaś, że to autorka. Tak się poznałyśmy... (wzrusz, wzrusz...). :))))
    Ponad wszystko jednak chciałabym poznać interpretację tego zdjęcia na górze! No słowik to nie jest... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak mi teraz opowiedziałaś tę historię, to pamiętam :). Nie czytałam "Baśniarza", ale podobno podobny. Nie mam na niego jednak ochoty. Może wyrastam już z takich mhrocznych książek.

      Ach, Krokko chciał po prostu się tam znaleźć, by zilustrować, bo uważa, że jest saki straszny (w końcu to najstarsze z naszych dzieci, choć najpóźniej zaadoptowane). Pragnął przedstawić grozę i tajemniczość tej lektury. Nie mogłam mu odmówić.

      Usuń
    2. Haha, teraz wszystko jasne. :D

      Usuń
  2. Chyba na razie odpuszczę czytanie tej powieści. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Recenzje filmowe - Kiedy Paryż wrze (19)

Alina się obnaża, czyli ekshibicjonizm sieciowy.

Stosik #3