Posty

Wyświetlanie postów z luty, 2013

"Igrzyska Śmierci" - Suzanne Collins [trylogia]

Obraz
Uwaga! Recenzja odnosi się do całej trylogii, zatem możliwe jest występowanie drobnych spojlerów z tomu drugiego i trzeciego. „Igrzyska Śmierci” znajdowały się w swoim czasie na listach bestsellerów. Miałam momenty, gdy uważałam, że muszę je przeczytać, a potem kwitowałam to stwierdzeniem, że właściwie wiele jest książek, które uważają się za świetne, a takie nie są. I pewnie dalej bawiłabym się w kotka i myszkę z „Igrzyskami…”, gdybym nie obejrzała filmu. To właśnie on sprawił, że w końcu zdecydowałam się na lekturę. „Igrzyska…” są kolejną antyutopią. Kraj, Panem, podzielony jest na dwie części: Kapitol, gdzie znajdują się bogaci i władcy oraz Dystrykty, w których żyje pogardzana siła robocza. A raz w roku, w Dożynki, wybierane jest dwoje dzieci z każdego Dystryktu, które znajdą się na arenie, by walczyć na śmierć i życie ku rozrywce mieszkańców Kapitolu. Jest to karą za powstanie, którego dopuściły się siedemdziesiąt cztery lata wcześniej Dystrykty… Główna bohaterka,

"Długa Ziemia" - Terry Pratchett, Stephen Baxter

Obraz
Pratchett stworzył Świat Dysku, po czym spotkał się ze Stephenem Baxterem i razem rozciągnęli Ziemię – w ten sposób powstała Długa Ziemia. I to nie jest wcale nasza planeta rozciągnięta fizycznie do granic możliwości, ale ciąg światów, który nie ma końca. A ludzie zdają sobie z istnienia Długiej Ziemi sprawę za sprawą urządzenia zwanego krokerem (schemat jest w książce, można samemu zbudować – ja nie potrafię). Ale istnieją też ludzie tacy jak Joshua – naturalni kroczący… Jestem osobą, która Pratchetta nie lubi, ale wciąż próbuje go czytać. Jednak współprace autora z innymi pisarzami zwykle mi się podobają. „Długa Ziemia” jest przypadkiem szczególnym – przypadła mi do gustu znacznie bardziej niż sądziłam, że ma na to w ogóle szanse. Szczególnie spodobała mi się idea kolonizacji kolejnych Ziemi, zachowań ludzi na Ziemi Podstawowej i coś wyjątkowo nietypowego – człowiek reinkarnowany w komputer. I historia, która zdaje się tak naprawdę nie mieć fabuły, a być opisem ciekawego z

Stosiczek i Kindelek.

Obraz
Moja współlokatorka powiedziała, że Kindelek brzmi jak wypowiedziane przez dziecko "Kinderek". Może i coś w tym jest, bo ja się cieszę z mojej nowej zabawki jak dziecko. I choć już doczekałam się zarzutu, że porzucam papierowe książki dla tego elektronicznego nie-wiadomo-czego, denerwuje mnie to, bo nie porzucam. Czasem jest po prostu wygodniej. I zamierzam się dalej cieszyć z tego, że go mam. Stosiczek zaś znikąd się nie pojawił. Gramatyka francuska przyjechała z zachodu Niemiec w dniu dzisiejszym - może to w końcu mobilizacja, by zabrać się za ten język? (Po praktykach, wszystko po praktykach...) Kompetencje międzykulturowe z Berlina (choć faktycznie z Jeny), a Ustawa o kierujących pojazdami z kiosku przy Biedronce. "Tak blisko..." świeżo z wydawnictwa, które gdzieś także ma swoją siedzibę. Zaś wg Google mój czytnik przyjechał z Chicago (Google zareagowało histerycznie, gdy próbowałam się zalogować na maila z Kindelka). Bardzo światowy ten stosik. I taki miziaty

"Pięćdziesiąt twarzy Greya" - E.L. James

Ebooków nie recenzuję. Mam taką zasadę, od której zdarzają się nieliczne odstępstwa. Książki powyższej recenzować nie zamierzam, znajdzie się tutaj jedynie zbiór przemyśleń odnośnie tej powieści, która mnie tak pozytywnie zaskoczyła, że aż się zdziwiłam. Za dużo wszędzie opinii. Ile się naczytałam, że to chłam, że się czytać nie da, że święci Barnabowie wylewają się z kart, bohaterka nic nie robi poza przygryzaniem wargi, a julkowe rany chyba nigdy się nie zagoją. No i oczywiście "Zmierzch". Bo przecież to o tym mowa. Ale że przeczytałam w "Twoim Stylu" wywiad z autorką, poczułam się... zaintrygowana. I zasiadłam do tego tworu. I przeczytałam. Tak czytałam, że na zajęciach niecierpliwiłam się, by się skończyły i żebym mogła wrócić do książki. Co prawda, gdy dobiegły końca, wcale nie dobrałam się do książki, bo zapomniałam. O dziwo zaliczam to za plus, bo przynajmniej się od Greya nie uzależnię. Szczególnie, że kolejne tomy są podobno gorsze (zaraz się przekonam, d