"Kąpiąc lwa" - Jonathan Carroll



Nie znałam Carrolla. Czasem jego nazwisko przemykało mi przed oczami, ale nigdy nie trafił w moje ręce. A potem, z ręką pokrytą jakimiś dziwnymi drogami, objawił się, by powiedzieć: Przeczytaj mnie. To o śnie, to o Chaosie i Porządku. To jest o czymś. I było. Przeczytałam, bo tak należało. W końcu sam mi powiedział, że powinnam to zrobić.

Spodobało mi się, że Carroll zaburza mój obraz. Może nie tyle rzeczywistości, co lektury. Opowiada o kimś, ja w głowie tworzę jakiś wizerunek danej osoby, po czym on kilkanaście stron dalej decyduje się na opisanie jej i cała moja układanka się rozpada. Potem poznaję życia kilkorga ludzi – zwyczajne, do momentu snu. Wszyscy dzielą ten sam sen, a następnie świat się rozsypuje i trzeba go poskładać do kupy. Od absurdu, poprzez akceptację i aż nadmierne zrozumienie. Carroll się nimi bawi.

Pytam sama siebie, czemu potrzebowałam tak dużo czasu, by w końcu się z nim zapoznać. Nie spodziewałam się takiego świata, takiego języka i takiej kreacji wszystkiego. „Kąpiąc lwa” mnie zachwyciło. Smakowałam tę książkę, szukając w niej odniesienia do życia. Sama nie wiem, czy je znalazłam. Może brakowało mi skupienia, a może nie było niczego do znalezienia, a może tylko sobie uroiłam, że coś jest tam ukryte. Z drugiej jednak strony Carroll ma w tej książce rację.

Niestety mam również takie wrażenie, że Carroll bawi się nie tylko bohaterami, ale też mną. Na końcu poczułam się, jakby rozsypał na stole mąkę i powiedział, że jest tutaj pszenna i żytnia, które powinnam od siebie oddzielić, a gdy ja żmudnie się nad tym napracowałam, przyszedł znowu i stwierdził, że to tak naprawdę nowy gatunek mąki, więc po co ja się w tym w ogóle grzebię?

Bycie lalką jest jednak przyjemne. Tak przyjemne, że chcę więcej. Baw się mną, panie Carroll, baw.

Komentarze

  1. Na dniach biorę się za lekturę. Z Carrollem mam tak, że raz mnie zachwyca, innym razem nudzi. Wiele oczekuję po tej konkretnej pozycji, mam nadzieję, że nie będę zgrzytała zębami ze złości po jej lekturze;))

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja jeszcze nie przeczytałam, oszczędzam Kąpiąc Lwa na tzw. gorsze czasy, bo resztę jego książek przeczytałam i nie jestem w stanie powiedzieć czy którakolwiek mi się nie podobała. Raczej powiem, że niektóre podobały mi się bardziej od innych ;) A w piątek jadę się spotkać z Panem Carrollem w Krakowie, a co ;) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Recenzje filmowe - Kiedy Paryż wrze (19)

Alina się obnaża, czyli ekshibicjonizm sieciowy.

Stosik #3